O wolności
Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy. Łk 13, 10 – 17
Powraca temat wolności. Coś tak ważnego dla mnie, coś tak istotnego, a… tak trudnego do osiągnięcia. Ta kobieta z dzisiejszej ewangelii w sposób bardzo plastyczny pokazuje niemoc, która we mnie jest. Niemoc, która pokazuje się w drobnych i większych rzeczach, niemoc, która nie pozwala mi się wyprostować i pełną piersią zaczerpnąć powietrza.
Kobieta jest pochylona już dłuższy czas. Przełożony synagogi pomylił proces leczenia z uwolnieniem. Tak mi się przynajmniej wydaje. Mówi, by się nie leczyć w dzień szabatu. Ale nie zrozumiał o co tu chodzi i Jezus próbuje mu to wyjaśnić. Chodzi o wolność. A czy jest lepszy dzień na odzyskanie wolności niż dzień szabatu?
Mówi nam o tym wersja Dekalogu z księgi Powtórzonego Prawa (Pwt 5, 1 – 21). Motywacją dla świętowania szabatu jest tam wspomnienie na to, że Izrael był niewolnikiem w ziemi egipskiej i wyprowadził go stamtąd Pan i właśnie dlatego On nakazuje zachowywać dzień szabatu. Skoro ta kobieta nie była wolna, to trudno jej było przestrzegać szabatu. Dzień szabatu to dzień wolności i po włożeniu na nią rąk mogła wreszcie stanąć wolna w dzień wolności!
Chcę być wolny. Chcę swobodnie oddychać. Być wyprostowanym. A tak ciężko czasem zrezygnować z drobiazgów, które mnie wiążą ze sobą, pętają. Począwszy od drobnych przedmiotów, bez których „nie wyobrażam sobie” dnia czy życia, np. internet, a skończywszy na moich wadach, słabościach, grzechach. Ta kobieta dziś pozwoliła mi zajrzeć do serca i zobaczyć to wszystko.
Nie jest to wszystko łatwe, bo wolność wymaga wysiłku. Doświadczam bowiem, że Jezus ciągle kładzie na mnie swoje ręce. On chce mojej wolności, bo zostałem stworzony na obraz i podobieństwo Wolności, którą jest Bóg (również Miłości i tego wszystkiego, co jest w Bogu). Ale jest to również mój wysiłek – czy chcę być wyprostowany czyli wolny? Czy chce odłączyć się, odseparować, porzucić to, co mnie zniewala? Bo dopóki czerpię z tego rozmaite korzyści, to choćby mi szkodziło – trudno będzie się od tego uwolnić. Wolność wymaga wysiłku, pójścia pod prąd samemu sobie i swoim zachciankom. W niewolę łatwo wpaść, wystarczy pójść z górki, porzucić wysiłek, nic nie robić (i już wpada lenistwo, które zniewala człowieka).
Panie Jezu, błogosławię Cię w tym, że nieustannie – mocą Ducha Świętego – chcesz mnie uczynić na Twój obraz, podobnego Tobie w wolności. Proszę Cię o łaskę, bym nigdy Ci w tym nie przeszkadzał, bym podejmował wysiłek i walkę o siebie. Spraw, by moje całe życie było TAK mówionym Twojej woli, było CHCĘ mówionym Twojej miłości, która przychodzi do mnie przez krzyż i zmartwychwstanie!
Wolność wymaga wysiłku,
Mam wybór, i mogę wybierać życie czy śmierć, błogosławieństwo albo przekleństwo etc. Jestem wolną kobietą 🙂
Nie ma znaczenia jak długo trwa i jak ogromna jest moja niemoc – Jezus mi mówi: „jesteś wolna!”. I piękne jest to, że nie ma złego dnia na Jego przyjście. Choćby inni mi wmawiali, że nie dam rady, że jestem zbyt słaba, choćbym sama siebie o tym zawzięcie przekonywała to dla Boga nie ma nic niemożliwego!
Tylko czy chcę być naprawdę wolna? Czy chcę przyjąć błogosławiące i uwalniające dotknięcie Jego rąk?
„Proszę Cię o łaskę, bym nigdy Ci w tym nie przeszkadzała, bym podejmowała wysiłek i walkę o siebie. Spraw, by moje całe życie było TAK mówionym Twojej woli, było CHCĘ mówionym Twojej miłości, która przychodzi do mnie przez krzyż i zmartwychwstanie!”
Dzisiaj od rana zastanawiam się, co pcha mnie w kierunku takich a nie innych wyborów – i chodzi tu o zwykłe, przyziemne rzeczy, związane z gospodarowaniem czasu, pracą itd. Pierwsze słowa tego tekstu podziałały na mnie jak budzik 🙂 I widzę że często to, co uważam za swój wolny wybór to tak naprawdę podążanie za jakimiś niespełnionymi ambicjami, szukanie dowartościowania, kierowanie się własnym interesem.Do wolności mi jeszcze daleko – ale cieszę się, że dzisiaj udało mi się w ten sposób na to spojrzeć.