Już i jeszcze nie
Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię. Mk 1, 14 – 20
Te słowa mnie dziś zastanowiły. Czas już się wypełnił, ale królestwo Boże jeszcze nie nadeszło. Po prostu jest blisko. Bóg już jest, stoi w drzwiach, Jego czas nadszedł, ale… jeszcze nie. W czym problem? Dla Boga jest już, a dla mnie jeszcze nie. On ciągle jest gotowy, ja – ciągle nie. Na czym polega moja niegotowość? Nie na tym, że jestem jeszcze nieidealny, niedoskonały, że grzeszę, zawodzę, nie spełniam oczekiwań, nie doskakuję do poprzeczki, nie spełniam dokładnie przykazań… Zdałem sobie sprawę, że gdybym miał patrzeć na swoje życie tymi kategoriami, to nigdy nie jestem i nie będę gotowy.
Gotowość oznacza otwartość na Boga i przyjęcie Go do mojego życia. To pozwolić Mu wejść do mnie – takiego, jakim jestem. To chcieć, by On czynił mnie lepszym, doskonalszym, by On mnie oczyszczał z grzechów, uzdrawiał, przemieniał. Kiedy sam zaczynam to robić, to wcale dobrze się to nie kończy. Niepotrzebnie się nakręcam, utrwalam w sobie perfekcjonizm i fałszywy obraz – zarówno siebie, jak i Boga.
To, co mam zrobić, to na wołanie: „Pójdź za Mną” porzucić moje dotychczasowe życie. Znów… co oznacza to porzucenie? Czy mam rzucić pracę, rodzinę, bliskich, hobby i co tam jeszcze mam? Jeśli ktoś czuje, że jest to wołanie do wyłącznej służby Bożej, być może tak. Ale to wezwanie jest skierowane do wszystkich ludzi. Każdy chrześcijanin jest powołany, by pójść za Chrystusem, by kroczyć po Jego śladach. Co oznacza więc porzucić dotychczasowe życie?
Ci z dzisiejszego tekstu porzucają swoje zajęcie, pracę a także swój dom i bliskich. Porzucają więc to, co dawało im poczucie bezpieczeństwa, zadowolenia, gratyfikacji. Pozwalają wyrwać się z tego, co znane, by pójść w nieznane. W pewien sposób przekraczają lęki, który odkrywam również w sobie. Lęk przed tym, co nowe, lęk przed zaufaniem, zabezpieczanie się, zamykanie na innych, chowanie w swoim świecie, lęk przed zranieniem, przed bólem i cierpieniem, przed zaangażowaniem w życie swoje i innych, przed porażką, wygłupieniem się, przed wzięciem odpowiedzialności, przed nieporadnością, bezsilnością… wiele tego. Zostawiają to i idą za Jezusem.
Odkryłem, że Jezus pragnie, bym po prostu szedł za Nim. Bym nie skupiał się na moich ograniczeniach, bym nie ufał moim lękom i nie pozwalał się im prowadzić. Mam iść za Jezusem, nie za lękami. Wiem, że to nie jest łatwe. Ale On już przychodzi. On teraz mnie woła. Czy moją odpowiedzią będzie jeszcze nie? Czy jestem zdolny i gotowy porzucić to, co mnie ogranicza? Czy jestem gotowy zaufać Mu? Wiem, że to proces, ale chcę teraz, chcę już – uczynić pierwszy krok. Panie… idę za Tobą!
Gotowość oznacza otwartość na Boga i przyjęcie Go do mojego życia.
Panie otwieram się na Ciebie każdego dnia. Wiem ,że lubisz „zaskakiwać” i zbyt długo się zastanawiam czy to ABY POCHODZI OD CIEBIE. Uczę się Ciebie Panie Boże i chcę iść za TOBĄ, aby nie ustać w drodze 🙂
Zadawałam sobie to samo pytanie – co ja mam porzucić? Co to dla mnie oznacza? Dziękuję za odpowiedź 🙂 Cały ten tekst mocno wpisuje się w to, co się we mnie dzieje…