Oto nadchodzi!
Miły mój odzywa się i mówi do mnie: „Powstań, przyjaciółko moja, piękna moja, i pójdź! Pnp 2, 8 – 14
Te słowa z Pieśni nad pieśniami bardzo upodobali sobie mistycy, szczególnie św. Teresa od Jezusa i Jan od Krzyża, aby pokazać wielką miłość Boga i Jego tęsknotę za człowiekiem. Dostajemy je na kilka dni przed Bożym Narodzeniem, przed przyjście Boga do człowieka.
Poruszają mnie te słowa. Bóg porównany do Oblubieńca, który biegnie, skacze przez góry, który szybko chce się spotkać ze swoją oblubienicą (duszą). Pierwsze słowo: Cicho! pokazuje, w jakim klimacie można usłyszeć Jego kroki, w jakim środowisku spotkanie z Bogiem jest najbardziej owocne.
On staje za murem i patrzy… Uświadomiłem sobie w tym momencie różne mury we mnie, które nie pozwalają na pełne spotkanie z Nim. Jest tyle przeszkód, tyle rzeczy odciągających od Niego. Ale to, co mnie pociesza i napawa nadzieją, to że On sam mnie szuka, On sam „zagląda” przez moje okno i On sam pierwszy zaczyna do mnie mówić.
A choć zna mnie, choć wie, jaki jestem naprawdę – Jego pierwsze słowa są niesamowite. Nazywa moją duszę przyjaciółką i przywołuje ją do siebie. Słowami maluje piękny, wiosenny krajobraz, gdzie wszystko zaczyna kwitnąć i rozwijać się – czuję w tym zaproszenie do tego, by i moja miłość zaczęła się rozwijać i owocować.
On chce, bym pokazał Mu moją twarz, chce usłyszeć mój głos. Znajduje upodobanie we mnie, słabym i grzesznym człowieku, poddanym tylu marnościom. Choć czasem chowam się w zagłębieniach skały i szczelinach przepaści – On mnie stamtąd wywołuje słowami pełnymi miłości. Przypomnieli mi się tutaj pierwsi rodzice, którzy po grzechu ukrywają się przed Bogiem. Czuję, jakby te dzisiejszej słowa były echem słów z raju. On zna mnie i woła, choć ja ukrywam się przed Nim, widząc moją grzeszność i brud. Ale Jego słowa nie niosą oskarżenia czy potępienia, nie robi wyrzutów ani nie stawia warunków. Jego słowa poruszają najgłębsze struny serca, uwalniają najdelikatniejsze pokłady duszy.
Panie mój, błogosławię Cię w Twoim przychodzeniu do mnie, w Twojej delikatności i czułości. Ty z taką miłością traktujesz mnie, grzesznika – a więc tego, który Ciebie obraża, odwraca się od Ciebie, porzuca… Twoja miłość mnie wzrusza i stapia wszelką „zimę” panującą w moim sercu. Przyjdź, Panie Jezu! Nie zwlekaj!
Chyba nie do końca potrafię uwierzyć, że to do mnie On biegnie, że ze mną chce się spotkać, że nie przeszkadza Mu moja słabość… Ale bardzo mocno przemówił do mnie obraz oblubieńca stojącego przed murem i zaglądającego przez okno 🙂 bo to daje nadzieję…
że On sam mnie szuka, On sam „zagląda” przez moje okno i On sam pierwszy zaczyna do mnie mówić. Jaka ja wobec Niego jestem? Czy taka jaką by chciał mieć ? Wim ,że mam się przemieniać i staram się to robić. Może trochę „niecudacznie” ale dla Ciebie Panie :))