Pocieszenie
Ten, który nas pociesza w każdym naszym ucisku… 2 Kor 1, 1-7
Prawdziwe pocieszenie (takie, które nie ma żadnej przyczyny), daje tylko Bóg. Paweł więc wychwala dziś i błogosławi Boga, który w taki sposób objawia się człowiekowi w jego sercu. Przychodzi z pocieszeniem. Skoro jest to pocieszenie, które tylko On może dać, więc nie jest jak ludzkie. To nie tanie poklepanie po plecach i słowa: „będzie dobrze”. Owszem, „wszystko będzie dobrze”, jak mawiała moja ulubiona mistyczka, Juliana z Norwich, jednak… czy na pewno tutaj? I co to znaczy „dobrze”.
Dla Jezusa „dobrze” oznaczało krzyż. Oznaczało przejście przez śmierć (a nie obok nie, nie poza nią), by ostatecznie w pełni objawiło się Życie. Dobrze oznacza również krzyż. O tym mówi On sam, kiedy wypowiada dzisiaj błogosławieństwa (Mt 5, 1-12). Bo po ludzku wzdrygam się na myśl o takich błogosławieństwach. Lecz to nie kwestia tego, czy mnie to spotka, czy nie, i w jakiej mierze – bo spotka na pewno, lecz czy idę za Jezusem i przyjmuję rzeczywistość, która Jego spotkała. A ta rzeczywistość to miłość, w którą zaangażował się w sposób całkowity i po naszemu szalony. Podobnie wyraził to św. Augustyn, mówiąc: „kochaj i rób, co chcesz”. Przy czym należałoby to raczej przetłumaczyć: „kochaj i rób to, co kochasz”, czyli rób to, w co się całym sobą angażujesz (bo kiedy prawdziwie kochamy, to cali sobą w to wchodzimy). Kochaj i angażuj się na maksa w to, co kochasz.
A wracając do pocieszenia… św. Ignacy w Ćwiczeniach Duchowych pokazuje ciekawą misję Jezusa Zmartwychwstałego: „Patrzeć, jak Chrystus, Pan nasz, spełnia zadanie pocieszania swoich…” [ĆD 224]. Jakby NOWE ŻYCIE polegało również na tym, by pocieszać, być Aniołem pocieszenia wobec innych. Tak to ujmuje św. Paweł dzisiaj: przyjąć pocieszenie od Ojca, by móc pocieszać bliźnich w ich udrękach. A to pocieszenie od Ojca przychodzi w każdym ucisku… Dlaczego tego nie odczuwam? Bo nie o dobrostan tu chodzi. Nie o cudowne samopoczucie. Z tego pocieszenia, jeśli jest prawdziwe, rodzi się głęboki pokój serca – pośród ucisków właśnie. A ten pokój to zakorzenienie w Bogu i poczucie, że jestem w Jego ręku, więc co może mi grozić? Śmierć, ucisk czy prześladowanie, choroba, kłody pod nogi, przeciwności losu, niewdzięczność, podłość ludzka… co może mi grozić? Wszak Ten, w którego ręku jestem – jest większy od wszystkich.
Potrzeba tak niewiele, by to się wypełniło w moim życiu, tylko wiary…
Potrzeba tak niewiele, by to się wypełniło w moim życiu, tylko wiary…
Co może mi grozić ? Przecież jestem pod najlepszą opieką BOGA i przebywam z WIERNYM PRZYJACIELEM