Umrzeć dla Miłości
Panie Jezu, przyjmij ducha mego. Dz 7, 54 – 60
Szczepan jest prześladowany z powodu wiary. Uwierzył całkowicie Miłości, poszedł za Nią, pod Jej wpływem zmienił całkowicie swoje życie i okazało się, że konsekwencją tego jest śmierć. Wczoraj Miłość ukazała się w kamiennym żłóbku, a dzisiaj… przysypana górą kamieni.
Czy mnie spotykają prześladowania z powodu wiary? Na pewno nie w takim wymiarze jak Szczepana, czy ponad sto tysięcy chrześcijan, którzy każdego roku oddają życie za wiarę w Chrystusa.
Przyszła mi jednak inna myśl. Prześladowania dotykają mnie, kiedy ktoś nie szanuje mnie jako człowieka, mojej godności, wolności. Jeśli ktoś mnie poniża, wyśmiewa, jest agresywny… bo noszę w sobie obraz Boga, On mieszka we mnie jak w świątyni. Kiedy ktoś nie szanuje mnie, nie szanuje również Boga. Nie szanuje także samego siebie. Odwracając – kiedy ja nie szanuję bliźniego, nie szanuję Boga. I nie trzeba wtedy myśleć o dalekich krajach, gdzie prześladuje się chrześcijan. Takie prześladowania spotykamy w naszych rodzinach (szczególnie tam), miejscach pracy, wśród bliskich i dalekich nam osób.
Jak w tym wszystkim zachować Miłość? Co czynić, by kochać mimo wszystko? Szczepan daje dwie wskazówki, które zaczerpnął z krzyża Chrystusa. Najpierw – oddać swego ducha Jezusowi. Po prostu całe swoje życie zanurzyć w Bogu. Bo przecież w Nim jest źródło mego życia i miłości! Chwycić się Jego ręki i nigdy jej nie wypuszczać. Trzymać się Jezusa jak pijany płotu. Tego uczy mnie Szczepan, który umiera za Miłość.
A druga sprawa – Panie, nie poczytaj im tego grzechu. To przebaczenie. Źródłem tego odważnego aktu jest również Jezus Chrystus. To z Niego czerpię siłę do przebaczenia, On jest jego źródłem. Ale to również mój wysiłek. W przebaczeniu okazuję, tak naprawdę, wielkość, odwagę i miłość.
Te dwa elementy budują we mnie prawdziwą Miłość: życie zakorzenione w Bogu oraz przebaczenie. Tego uczy mnie dziś św. Szczepan. Taka miłość, Panie, jest trudna, ale dlatego wierzę jej. Bo miłość łatwa nie istnieje. Miłość bez ofiary nie istnieje. Nie ma miłości bez śmierci. Chcę umrzeć w Tobie, Panie, choć boję się… Jednak bardzo chcę!
Pomyślałam sobie, że ta wczorajsza liturgia wcale mnie nie dotyczy. Prześladowana bynajmniej się nie czuję. Otaczają mnie w większości ludzie wyznający podobne do mnie poglądy, mający podobną hierarchie wartości.
Ale… Może tak po prostu czasem jest łatwiej – zamknąć oczy i nie widzieć, bo inaczej przecież trzeba byłoby się zatrzymać, zastanowić, coś próbować zmienić. Bo przecież niejednokrotnie ktoś mnie obraża, wyśmiewa moją wrażliwość, punkt widzenia, naiwne spojrzenie na pewne sprawy… Właśnie spośród tych najbliższych. Tylko czy potrafię przyjąć wobec tego postawę Szczepana? Zaufać i kochać wbrew wszystkiemu. Miłością odważną – zakorzenioną w Bogu i przebaczającą wciąż na nowo…
Taka miłość jest trudna, baaardzo trudna; ale dlatego jej wierzę, dlatego tak mnie pociąga i dlatego tak pragnę jej się uczyć od Ciebie Jezu! Tak jak Szczepan.
Bo miłość łatwa nie istnieje. Miłość bez ofiary nie istnieje. Nie ma miłości bez śmierci.
Właśnie trzymam się jak pijana ręki Boga.Wołam do Boga,że ginę i wtedy jest jeszcze gorzej.Dlatego boję się o cokolwiek prosić,bo zawsze jest odwrotnie.Często zadaję sobie pytanie.Boże ,gdzie jest Twoje miłosierdzie?Ktos mi powiedział,że po śmierci.A ja tutaj na ziemi chciałabym je dotknąć.Może stanie się cud?
A słyszysz odpowiedź: „Moje miłosierdzie Umiłowana Córko jest tam gdzie twoja ufność”
dziękuję, tj odp na nurtujące mnie pytania 🙂
Jezu, chwała Tobie!