Przyklejone serce
Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze. Łk 12, 32 – 48
To zdanie nieustannie odsyła mnie do mojego serca i każe mi pytać siebie o to, do czego ono jest tak naprawdę przyklejone. To tam znajduje się centrum mojej osoby. Ale nie zawsze to centrum jest połączone z Bogiem. Owszem, Bóg mieszka we mnie stale, On mnie stworzył, uczynił i przebywa we mnie jak w świątyni. Jednak kiedy moje serce przyklei się do kogoś lub czegoś innego, wtedy to coś staje się moim skarbem, a nie Bóg.
Wtedy moje czuwanie i oczekiwanie na przyjście Pana jest mocno utrudnione. Bo jestem zajęty innymi sprawami. Jak ów sługa, o którym Jezus mówi. Zobaczył, że Pan się ociąga i znalazł sobie inne zajęcie. Przestał czuwać, czyli przestał czynić to, do czego został powołany. Centrum jego życia stały się przyjemności, jedzenie, picie, upijanie się i bicie współsług.
Uświadamiam sobie, że trudno jest stać w prawdzie. Trudno jest przyznać się przed samym sobą, że w moim sercu Jezus nie jest na pierwszym miejscu, a na pewno nie zawsze. I to niezależnie od moich deklaracji słownych. Bo tu nie chodzi o praktyki religijne, chodzenie do kościoła, przyjmowanie sakramentów. Tu chodzi o całe życie, o moją postawę w każdym momencie, szczególnie tych trudnych i wymagających klarownego opowiedzenia się. Oczywiście, nie chcę być perfekcjonistą i wymagać od siebie rzeczy niemożliwych. Chodzi o to, czy moja postawa życiowa jest stabilna, tzn. niezależna od okoliczności zewnętrznych, czy też moje bycie przy Bogu jest zależne od samopoczucia, dobrego humoru, ludzi mnie otaczających, trudności życiowych.
Czuwanie nie jest nie robieniem niczego. Nie jest również pustym aktywizmem. Odczytuję ją jako postawę serca, które w codzienności odkrywa ślady Boga i stara się po tych śladach wiernie iść. Bo Bóg może mnie zaskoczyć, jak złodziej w nocy. Tylko że wtedy nie mam barykadować przed Nim serca. Wręcz przeciwnie – przed tym „złodziejem” mam niejako „spać” i pozwolić Mu wejść. To wszystko wydaje się paradoksalne i takie pewnie jest. Odkrywam jednak, że czuwanie to pozwolenie Bogu na działanie w moim życiu. To oddanie Mu wszystkich przestrzeni mojego życia, na ile tylko potrafię.
Wtedy On stanie się moim skarbem. A stąd już blisko do tego, by moje serce całkowicie się do Niego przykleiło. Bo niczego innego nie pragnę jak tego, by Bóg był we mnie wszystkim, by stał się absolutnym centrum i jedynym punktem odniesienia mojego życia.
piękne i prawdziwe! pozdrawiam cieplutko:)