Nagość bogactwa
Radzę ci nabyć u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się przyodział, i by nie ujawniła się haniebna twa nagość, oraz balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział. Ap 3, 1-6. 14-22
Zacheusz wchodzi na drzewo, by widzieć Jezusa. Jednak powiedziałbym, że słowa z Apokalipsy odnoszą się do niego (i do mnie): „…a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi”. Aby otrzymać balsam do oczu i naprawdę widzieć, potrzebuję zejść z drzewa. Inaczej moje patrzenie będzie tylko ciekawskie, albo nawet wścibskie (w niektórych sytuacjach).
Celnik jest człowiekiem odrzuconym przez społeczeństwo i uznanym za jednego z najgorszych grzeszników (Łk 19, 1-10). Miał kontakt z pieniędzmi okupanta, pracował dla niego, ale więcej jeszcze – łupił ludzi i przez to stawał się bogaty. Zacheusz sam przyznaje przed Jezusem, że jeśli kogoś skrzywdził, oddaje poczwórnie. Przy czym w oryginale nie jest „skrzywdziłem” lecz „wymusiłem” – albo przez donos, albo szantaż (przemocą). Uznaje siebie za przestępcę. Apokalipsa pięknie podsumowuje jego postawę: „Ty bowiem mówisz: Jestem bogaty, i wzbogaciłem się, i niczego mi nie potrzeba…”.
Do Zacheusza odnoszą się również dalsze słowa dzisiejszego czytania: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną.” Kiedy bowiem Jezus mówi mu, by zszedł z drzewa, ten przyjmuje Go w swoim domu. Posłyszał głos Pana, otworzył drzwi i zasiedli do wieczerzy. Można powiedzieć, że tyle wystarczyło, by Zacheusz całkowicie zmienił swoje życie. On już nie musi swojej haniebnej nagości okrywać bogactwem, które zdobył w sposób haniebny. On stanął przed Jezusem w nagości swego grzechu i Pan odział go białą szatą oraz namaścił jego oczy balsamem. Teraz widzi prawdziwie – teraz widzi bliźniego, widzi miłość w jej pełnym blasku. Tym balsamem jest bowiem Miłosierdzie, które Zacheusz zaczyna okazywać.
Zacheusz oddał swój majątek ubogim, „zdarł” go nieomal z siebie (zwracając poczwórnie) i otrzymał białą szatę, w której ja widzę samego Chrystusa. Tak mówi św. Paweł do nowo ochrzczonych (nowo nawróconych) – „przyoblekliście się w Chrystusa” (Ga 3, 27). Moją nagość okrywa wtedy sam Bóg i moje życie przepuszcza światło łaski bez żadnej przeszkody. Moje serce wtedy nie musi się przyklejać do żadnych bogactw, żadnych dóbr – czy to materialnych, czy nawet duchowych. Nie mam być nimi oblepiony, by zasłaniały światło miłości. Kiedy okrywa mnie Jezus, kiedy jestem w Niego ubrany – przyobleczony – wtedy On jest moim jedynym bogactwem, jedyną szatą (białą), jedynym złotem oczyszczonym.
Chcę, choć do tego jeszcze daleka droga…
Komentarz
Daleko mi do takiej wolności serca, ale te słowa są jak balsam po dzisiejszym dniu. 🙂