Miłość i lęk
Doskonała miłość usuwa lęk… 1 J 4, 11 – 18
Moja nie jest doskonała. Mam lęków wiele. Szukam wielu zabezpieczeń, chronię się za różnymi parawanami. A to, żeby życie, a to żeby bliźni mnie nie dotknęli, nie poszarpali, nie poranili. Wiem, że to na nic, bo rany będą. Ale lęk jest.
Być może podobny, jakie mieli uczniowie, kiedy zobaczyli Jezusa kroczącego po jeziorze (Mk 6, 45 – 52). Odnieśli przed chwilą sukces (a przynajmniej mieli w nim swój udział), kiedy Jezus rozmnożył chleby, ale nie mogli się nim nacieszyć. Jezus każe im przeprawić się na drugą stronę jeziora. No i są już na środku, wiatr mają przeciwny, jest pomiędzy 3 a 6 rano (najtrudniejsza pora nocy)… to taka metafora mojego życia, które wydaje się kołysać na bardzo niestabilnym gruncie, przy przeciwnym wietrze i sporych ciemnościach, o zmęczeniu nie wspominając.
Wtedy przychodzi Jezus. Kroczy po jeziorze, co mi pokazuje, że dla Niego ten niestabilny „grunt” nie jest żadnym problemem. On nad tym panuje, On może po tym chodzić, choć ja boję się pływać. Zaufać Miłości. Trudne to. Kiedy Jezus wchodzi do łodzi, to nadal są na środku jeziora, nadal są na wodzie, nadal jest ciemno. Ale wiatr przycichł. Jakby Jezus skupił na sobie przeciwności i teraz mogą spokojnie płynąć dalej. Zaufać Miłości. Zaprosić Ją do łodzi swego życia, do tej niestabilnej łupinki, w której czasem trzęsę się przy najmniejszym powiewie wiatru. Miłość i lęk.
I jeszcze ta sprawa z chlebami. Otępiały umysł. Też mam wrażenie, że nic nie rozumiem. Choć Miłość trudno zrozumieć, wręcz wydaje mi się, że lepiej nie próbować. Miłość kieruje się żelazną logiką – ale swoją. Moja przy niej wysiada. Po prostu nie rozumiem. Jestem otępiały. Chleby to sprawa miłości. A ja żyję lękiem. O siebie, o to, że zabraknie, że się nie uda, że zginę, że nie dam rady, że umrę, że…
Odwagi, to JA JESTEM, nie bójcie się!
…do tej niestabilnej łupinki…
Zaufać Miłości. Trudne to. Aczkolwiek WIELKIE 🙂
Teoria a praktyka.. jakie to trudne
Dzięki Grzesiu, że piszesz ten blog 🙂 Tutaj w Niemczech nie dość, że jest walka duchowa to i fizyczna. Zwłaszcza o sakramenty. Jak mi się już uda dotrzeć na jakąś Mszę niemiecką to i tak nic z niej nie rozumiem.
Wpisy i komentarze podtrzymują płomień 🙂 🙂 🙂
Czytam tekst z 7 stycznia po raz trzeci. Oddać Mu to wszystko, co boli, wszystkie słabości – to jeszcze nie jest takie trudne. Trudno jest pamiętać, że On JEST w mojej zabałaganionej codzienności, że On jest przy mnie także wtedy, gdy ja o Nim zapominam. Zapominam, nie ufam – wtedy lęk rozprzestrzenia się. Ogarnia mnie i odgradza od Niego. Już nie pamiętam, jak dla mnie rozmnożył chleb, jak się mną opiekował w trudnych chwilach. Zaufać Miłości, gdy taka podobna do zjawy? Gdy wydaje się, ze mnie nie zauważa, chce minąć? A lęk taki konkretny, twardo trzymający się ziemi.
„Wtedy trzeba mieć dość miłosierdzia dla siebie […]. I iść dalej, pozwalając – na ile tylko potrafię – by mnie prowadził.” „Trwać przy Nim, bo co innego tak naprawdę jesteśmy w stanie zrobić” – powiedział kiedyś Ojciec. Dziękuję. 🙂
Doskonała Miłość pozwala ufać i przyjmuje wszystko co Ręka Ojca Niebieskiego Jej podaje. Doskonala Miłość to Jezus w Trójcy Świętej. Jezus przyjmuje Krzyż, ciało i wszystko co Ojciec daje. Nie Moja Wola, ale Twoja Ojcze niech się stanie. Doskonała Miłość to ta, która się nie lęka ale ufa Bogu jak dziecko, mimo wszystko …