Serce i ręce
Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie… Mt 4, 12-17. 23-25 Jezus przychodzi w swoje rodzinne strony. Zostały one nazwane przez proroka „Galileą pogan”. Galilea to codzienność Jezusa, również moja. I ona nierzadko jest pogańska. Nie ma w niej miłości, nie ma wydania siebie, nie ma światła. Jest tylko skupienie na sobie, zamknięcie, ucieczka, niemoc. Do takiej mojej Galilei, takiej mojej codzienności przychodzi Pan. Ani się jej nie boi, ani nie brzydzi. Choć ja nieraz ową krainę najechałbym zbrojnie, by zaprowadzić w niej jakikolwiek porządek… Jezus, nie. Wręcz przeciwnie. Przychodzi, by dać jej światło, by głosić nawrócenie, czyli zmianę myślenia, mentalności. Z niej płynie zmiana...
Czytaj Dalej