Kim jestem

Ja nie jestem Mesjaszem. J 1, 19 – 28

Zanim podzielę się dzisiejszymi poruszeniami, chciałbym wrócić do wczorajszego dnia. Bo mocno mnie poruszyły słowa błogosławieństwa, jakie Pan kazał wypowiadać Aaronowi nad Izraelem (Lb 6, 22 – 27). Bóg jest bowiem tym, który błogosławi – ma dla człowieka zawsze dobre słowo. Dobre to znaczy nie tylko miłe, ale Słowo, które czyni dobro. Bo moc Bożego Słowa polega na tym, że co wypowiada, od razu się staje. A skoro Bóg jest miłością, to Jego słowo czyni, sprawia miłość. Nie zawsze w to wierzę, szczególnie, gdy coś złego, trudnego mnie spotyka. Ale zaprzeczyć temu nie można.

Mam stać się jak Maryja, która przyjmuje Słowo, pozwala, by to Słowo w niej wzrastało, a potem wydaje Je na świat. Przyjąć Słowo, pozwolić Mu przemienić mnie, a potem wypowiedzieć Je wobec bliźniego, kimkolwiek by był. Słowo miłości, życzliwości, pokoju, radości, cierpliwości, łagodności, przebaczenia… Słowo wypowiedziane wobec bliskich i dalekich, przyjaciół i wrogów (a może szczególnie tych drugich). Bo przecież mam stawać się podobny do mego Pana. A skoro tak, to moje słowo nie może być różne od moich uczynków. Jeśli życzę komuś dobrze, to mam mu również dobro wyświadczyć. Same słowa nie wystarczą. Moje życie ma być konsekwentne, bez dwuznaczności wynikających często z tego, że co innego myślę, co innego mówię, a jeszcze co innego robię. To rozdarcie jest w tak wielu ludziach – przestajemy żyć prawdą, co oznacza, że nie żyjemy również Bogiem, który jest Prawdą.

czb-p2

A dziś? Jan Chrzciciel, który na pytanie o to, kim jest, odpowiada przeczeniem. Dziwna odpowiedź, ale bardzo prawdziwa. Ja nie jestem Mesjaszem – nie jestem Bogiem. Dla mnie to echo tego, co wydarzyło się w raju. Pierwszy człowiek zgrzeszył skuszony tą właśnie perspektywą „będziecie jak Bóg”. A Jan mówi konsekwentnie – nie jestem Bogiem, nie jestem Mesjaszem! Bo każdy grzech, nawet najmniejszy, jest uznaniem, że jestem bogiem, że sam sobie będę stanowił, co jest dobre, a co złe. I w gruncie rzeczy jest to najczystsza postać pychy,  która jest źródłem i szczytem wszystkich innych grzechów.

Moim jedynym Panem jest Jezus Chrystus. Tego uczy mnie dziś Jan. Pokora objawia się w tym, że nie jestem godzien rozwiązać Mu rzemyka u sandała. Nie jestem samowystarczalny, lecz całkowicie zależny od Niego. Ta zależność nie niszczy mojej wolności – wręcz przeciwnie – ją wydoskonala. Bo prawdziwa wolność zawsze jest zależna. Choćby w małżeństwie. Mąż zależy od żony, a żona od męża – choć żadne z nich nie traci wolności.

Jestem głosem wołającego na pustyni dzisiejszego świata – głosem Boga, który błogosławi i w ten sposób okazuje swoją miłość i dobro względem mnie, niegodnego dziecka swego. Uznać to i żyć tym w pełni – to życie wieczne!

1 Comment

  1. Bożena
    2 sty, 2014

    który błogosławi i w ten sposób okazuje swoją miłość i dobro względem mnie, niegodnego dziecka swego.

Skomentuj Bożena Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *