Wydana Bogu
Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu… Łk 2, 36 – 40
Prorokini Anna to bardzo ciekawa postać. Żyła siedem lat z mężem, a siódemka dla Żydów to liczba doskonała, pełna, której niczego nie brakuje. Anna więc „wypełniła” swoje małżeństwo, żyła jakby jego pełnią. A potem została wdową i nie rozstawała się ze świątynią. Była więc wydana całkowicie Bogu. O tym mówi mi fakt, że przebywała cały czas w świątyni – miejscu szczególnego (bo nie jedynego) spotkania Boga z człowiekiem. A po drugie jej wdowieństwo. To kobiety, które nierzadko przymierały głodem, nie mając np. męskiego członka rodziny, który by ją utrzymywał. Anna przebywa stale w świątyni jako wdowa – całkowicie wydana w ręce Boga, korzystająca z Jego łaski i opatrzności.
Dla mnie Anna to wzór człowieka bez reszty oddanego Bogu, zanurzonego w Jego miłości. Człowieka, który żyje pełnią swego życia. Wypełniła swoje małżeństwo, a więc powołanie. Wypełniła, to znaczy, że niczego tam nie brakowało, doświadczyła wszystkiego. Wyobrażam sobie, że było to piękne życie, choć nie oznacza to braku trudności, przeszkód czy słabości.
Ja odkrywam w sobie postawę, której nie można w ten sposób scharakteryzować. Zbyt wiele jeszcze przestrzeni w moim życiu nie jest oddanych Bogu. Przestrzega mnie przed tym dziś św. Jan ( 1 J 2, 12 – 17). Mam nie miłować świata ani tego, co na nim jest. Nie chodzi tu o ten widzialny świat – stworzony przez Boga jako dobry. Przez „świat” św. Jan rozumie wszelką tendencję (także we mnie), która opiera się Bogu, nie chce Mu się poddać, wydać. To wszystko, co blokuje dostęp Jego łaski i miłości do mnie. Anna w pełni wydała swoje życie w ręce Boga. O sobie tego powiedzieć nie mogę – zbyt wiele we mnie ciemnych miejsc, niepogodzonych, nieprzebaczonych, z ciemnymi miejscami, szarymi przestrzeniami, w których nie ma jasności i klarowności, lecz kompromis ze złem.
Im więcej we mnie postawy Anny, tym łatwiej mi rozpoznać przychodzącego Boga. Bo przecież Maryja i Józef, oraz mały Jezus wyglądali jak setki innych małżeństw, które przyszły do świątyni ofiarować swoje pierworodne dziecko. A jednak tylko Anna (i Symeon) są w stanie rozpoznać w tym najzwyczajniejszym dziecku – Syna Bożego. Im bardziej moje życie będzie wydane Bogu – znajdzie się w Jego ręku – tym szybciej będę umiał Go rozpoznawać w moje szarej, rutynowej codzienności. Panie, tęsknię za tym momentem…
Zbyt wiele jeszcze przestrzeni w moim życiu nie jest oddanych Bogu.
Ja też tęsknię…
I pragnę żyć pełnią życia, czyli powołania.
Pragnienia są ważne, one pociągają, ale to decyzje rozwijają. Dziś spojrzę na rok miniony i podziękuję Bogu za Jego obecność w każdym miesiącu tego roku (w każdym dniu, w każdej godzinie).