Zagubiony
Czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka starannie…? Łk 15, 1 – 10
Zagubić się można wszędzie. Zarówno na zewnątrz, jak i w domu. A czasem może i w domu łatwiej, niż na zewnątrz. Bo tam sytuacja jest klarowniejsza – zagubiona owca, syn marnotrawny – wyszedł z domu i się zagubił. Kogoś, kto nie chodzi do kościoła łatwiej określić jako grzesznika i zagubionego, aniżeli przykładnego katolika. Tylko że przypowieść mówi też o zagubionej monecie w domu, a więc w środku. Więc ten, który tak gorliwie chodzi do kościoła, modli się i spełnia inne praktyki religijne, również może się zagubić, a może trzeba powiedzieć – także jest zagubiony.
Najpierw zwróciłem uwagę na to, że w domu gubi się… moneta. A więc posiada ona określoną wartość. Kiedy gubi się człowiek, to gubi się ktoś o określonej wartości. Sam sobie jej nie nadał, tak jak monecie wartość nadaje ten, który ją wybija. Moja wartość jest od Boga, który mnie uczynił. I przez to, że się zagubię, nie tracę swojej wartości. Ale dlatego, że tę wartość posiadam i dla Boga jest ona niezmiernie cenna – zaczyna mnie szukać.
Zapala światło, wymiata dom, przestawia meble… bo nie wie, gdzie się zagubiła. To sytuacja kryzysowa dla monety (wystarczy odrobina wyobraźni, żeby to zobaczyć). Leży sobie niby spokojnie w kurzu, może nawet jest jej dobrze, aż tu nagle… trzęsienie ziemi. Meble się przesuwają, podłoga drży, wszędzie pełno kurzu. Robi się coraz jaśniej, bo pani domu pragnie odnaleźć tę, którą zgubiła.
Dla mnie, który jestem tą monetą i to tak intensywnie poszukiwaną – to sytuacja naprawdę kryzysowa. Pomyślałem o tym, jak traktuję kryzysy, co one mi mówią o mnie i o Bogu. Bo zbyt często na nie narzekam, buntuję się, zamykam w sobie i chciałbym zwiać. Ale ten obraz pokazuje, że być może mój kryzys to nic innego jak sytuacja, w której się zagubiłem (będąc przecież „w domu”) i Bóg mnie właśnie próbuje znaleźć. Ciekawe, że Bóg jest tutaj przedstawiony jako kobieta, gospodyni…
Zagubiony w pewnym sensie jest każdy człowiek, bo każdy jest grzesznikiem. W tym aspekcie wszyscy jesteśmy równi. Stąd słuszne się wydaje dzisiejsze pytanie św. Pawła: Dlaczego więc ty potępiasz swego brata? Albo dlaczego gardzisz swoim bratem? (Rz 14, 7 – 12). Dlaczego tak często myślę o innych źle, obgaduję ich, potępiam, wskazuję palcem za ich plecami? Tak naprawdę na samego siebie wskazuję, bo bliźni jest wtedy lustrem, w którym przeglądam swoje własne grzechy, niedoskonałości i upadki. A jest to czas, by tak naprawdę spojrzeć na samego siebie i na swoje zagubienie. By zobaczyć swoją wartość oraz wartość bliźniego i pozwolić, by Bóg mnie odnalazł. Bo zagubieni jesteśmy wszyscy… jak jeden…
a jeśli ta moneta widząc trzęsienie ziemi, próbuje się jeszcze bardziej ukryć?
to tylko sobie utrudnia 🙂 niestety, wielu tak robi.
Rewelacyjna interpretacja! To porównanie człowieka do monety, której to Bóg nadaje wartość, i której pozorny tylko spokój burzą Jego pełne zaangażowania poszukiwania. Bardzo mocno to wszystko do mnie przemówiło. Dziękuję.
Bo zagubieni jesteśmy wszyscy… jak jeden…