Robić swoje

Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra… Rz 8, 26 – 30

Trudno czasem uwierzyć, że to, co mnie spotyka, jest dla mojego dobra. Choć św. Paweł zapewnia, że Duch nieustannie się we mnie modli, szczególnie wtedy, gdy nie umiem się modlić, gdy wyłazi cała moja nieporadność, a nawet zaniedbania. Skoro trwa we mnie modlitwa Ducha, który przenika moje serce, to w konsekwencji wszystko jest dla mojego dobra. Nawet to, co trudne, czego po ludzku i spontanicznie nie łączę z „dobrem”.

liscie_w_wodziePaweł daje tu tylko jeden warunek – jeśli Go miłuję. A ja? W głębi serca – kocham bardzo! Dla mnie żyć to Chrystus, powtarzając za św. Pawłem. Nie wyobrażam sobie, by moje życie miało być czym innym lub też wyglądać inaczej. Ale kiedy przychodzi kryzys, to wszystko, co jest powierzchowne narzuca się bardziej, a to co głębokie, jakby skrywało się jeszcze głębiej. I wtedy przychodzi zwątpienie. Nie jest ono takie, że powala z nóg i zabiera relację z Bogiem. Jest takie, że tracę łączność z własną wartością i z Jego miłością. Ona jest, ale trudniej ją „dotknąć”.

A jednak prawdą jest, że wszystko, co mnie w życiu spotyka – jest dla mojego dobra. Powiedziałbym, że przede wszystkim trudności, przeciwności, to co wymaga cierpliwości, pewnego napięcia, wspięcia się na wyżyny, wysiłku, pracy, potu… Nawet gdy nie rozumiem i gdy trudno się z czymś zgodzić, albo bardziej pogodzić. To wszystko jest dla mojego dobra, a miłość jest tutaj zasadą działania.

Ale to nie koniec. Jezus dokłada do tego coś, co wymaga zmiany myślenia (a więc nawrócenia). Mam iść przez ciasne drzwi (Łk 13, 22 – 30). Nie tyle iść, co usiłować wejść, a więc mam się przepychać. Życie to jest wysiłek, trud i pot. Nie wystarczy, że Jezus jest blisko, że jadam z Nim i naucza mnie. Co ja z tym robię? Czy pod wpływem Jego obecności, Jego słów i Jego pokarmu (odnoszę to w jakimś sensie do Eucharystii) staję się innym – lepszym człowiekiem? Bez wysiłku nie przecisnę się przez ciasne drzwi. Bez odchudzenia swoich napompowanych ambicji, nadętego ego i wszystko-wiedzącego rozumku nie przejdę. Jak bardzo mi, Panie, pokazujesz, że to wszystko mam Tobie oddać. Łącznie z przeciskaniem się, z walką, trudem i potem. Bo to Ty działasz w głębinach mego serca. Twój Duch we mnie się stale modli i błaga. A ja? Nie chcę Ci w tym przeszkadzać, lecz chcę robić swoje…

3 komentarze

  1. Bożena
    31 paź, 2013

    Trudno czasem uwierzyć, że to, co mnie spotyka, jest dla mojego dobra.

    Uczę się stawania w pokorze przy każdym doświadczeniu tym trudnym i tym radosnym . Bo wiem ,że tak tworzy się moja historia, którą Pan mnie obdarzył 🙂

    • Miłosz Skrodzki
      31 paź, 2013

      Trzeba wierzyć w to niezbicie. Nawet cierpienie jest dla naszego dobra – pozwala nam zyskiwać wielkie skarby na wieczność.

      Aniołowie, gdyby zazdrościć mogli, to by nam dwóch rzeczy zazdrościli: pierwszej – to jest przyjmowania Komunii świętej, a drugiej – to jest cierpienia. – św. Faustyna, „Dzienniczek” 1804

  2. Kinga
    31 paź, 2013

    Ona jest, ale trudniej ją „dotknąć”….
    Boże, dziękuję, że kiedy ja szamoczę się i przeżywam trudności Ty stale jesteś! Współdziałasz, modlisz się we mnie i przemieniasz głębiny mojego serca. Także wtedy, a może przede wszystkim wtedy, gdy zupełnie tego nie rozumiem i nie dostrzegam…

Skomentuj Miłosz Skrodzki Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *