Wrażliwość i odwaga

A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni… J 3, 13 – 17

Ciekawe. To, co ich niszczyło, stało się wybawieniem. To, co ich zabijało, dało im życie. Wąż był przyczyną zagłady – stał się ocaleniem. Podobnie krzyż. Miał być miejscem hańby, a stał się miejscem zbawienia. To, co łączy te dwie sytuacje to wiara. Bez niej ani Żydzi by się nie uratowali, ani my. Bez wiary to wszystko nie ma sensu.

krzyzAle jest coś jeszcze, co przez chwilę karmiło moją duszę. Żydzi mają spojrzeć na miedzianego węża. Chciałbym dopisać, że spojrzeć z wiarą – konsekwentnie do tego, co wyżej napisałem – ale w tekście tego nie ma (Lb 21, 4b – 9). Po prostu mają na niego spojrzeć. A po tym… zostają ocaleni. Ma to swój sens, bo w cierpieniu, trudnościach, przeciwnościach i tym podobnych sytuacjach mam tendencję do tego, by patrzeć na siebie i koncentrować się na swoim bólu. Moje zranione ego – cokolwiek by to nie było – dopomina się o swoją część uwagi i rekompensaty za poniesione straty. Tymczasem ja nie mam ciągle wpatrywać się w siebie. Ja mam spojrzeć na krzyż. Mam wpatrywać się w Tego, który uczynił to dla mnie – pozwolił się przybić, bym ja został ocalony. Kiedy patrzę ciągle na siebie to tak, jakby sam próbował się zbawić, jakbym oczekiwał, że sam sobie ze wszystkim poradzę. A przecież tyle razy to przerabiałem. Mój perfekcjonizm, mocno zakorzeniony, nie odpuszcza i ciągle wtłacza mi do głowy i serca, że muszę sam, że muszę być idealny, że sobie poradzę, że to upokorzenie prosić kogokolwiek o pomoc (Boga także). A ja nie mogę pokazywać, że jestem w potrzebie, ja mam panować nad sytuacją, ja mam wszystko umieć, na wszystkim się znać, wszystkiemu podołać… krzyż nie bardzo pasuje do tej koncepcji.

Dlatego chcę się w niego często wpatrywać. Bo wierzę, że od samego patrzenia moje serce stanie się bardziej wrażliwsze. A wrażliwości nie rozumiem tylko jako rozczulanie się nad ludzką biedą i cierpieniem i pragnienie, by zatrzymać się, wesprzeć, pomóc, przytulić. To też. Ale dla mnie wrażliwość serca oznacza również, że przestaję kontrolować i przewidywać wszystko. Z wrażliwości w parze idzie odwaga, której nie należy mylić ze śmiałości. Odważny to człowiek o pełnym sercu, czyli taki, który potrafi opowiedzieć o tym, kim jest naprawdę. A to znaczy, że ma odwagę być niedoskonały. Mam być tym, kim jestem naprawdę! Tymczasem perfekcjonizm wpędza mnie w sytuację, w której mam być tym, kim „powinienem” być. Z lęku ukrywa we mnie to, co słabe, grzeszne, niepopularne, nieatrakcyjne, szare, brzydkie… Ukazuje przez to tylko część prawdy o mnie. Ale nie chcę taki być, ukryty za jakimiś maskami i fasadami. Choć prawda kosztuje, przyznanie się do błędów i niedoskonałości również. Na tym jednak polega prawdziwa odwaga!

Wrażliwość i odwaga – tego chcę się uczyć od Jezusa. To mogę wyczytać z krzyża.Na krzyżu Jezus wydaje się taki marny i niedoskonały, pohańbiony i sponiewierany, upokorzony i podeptany. Ale On wziął na siebie moją niedoskonałość. Krzyż jest więc historią mojej niedoskonałości, którą Bóg wziął na siebie i zwyciężył – przez śmierć i zmartwychwstanie. Chcę się w niego wpatrywać i czerpać moc do bycia odważnym i wrażliwym człowiekiem. Do bycia sobą, czyli takim, jakim stworzył mnie Bóg!

Krzyżu Chrystusa, bądźże pochwalony!

2 komentarze

  1. szoga
    14 wrz, 2013

    Uznać swoją niedoskonałość, to kosztuje, to boli – ale warto, bo to wyzwala, usuwa lęki i sprawia, że staję się bardziej sobą.
    Uczę się tego powoli, a właściwie uczę się „widzieć” swoje braki,” chcę” je widzieć i już mnie tak nie przerażają.
    Dziękuję Ci Panie Jezu , że tak cierpliwe uczysz mnie życia w Prawdzie.

  2. Owieczka
    14 wrz, 2013

    Dziekuje za te slowa rozwazania. Tak sie stalo, ze obecnie jestem w trudnej dla mnie sytuacji i sama rano zaczelam rozwazac czy nie za bardzo s ie rozczulam, uzalam nad soba, koncentruje na swoim cierpieniu. A przeciez patrzac na to oczami wiary mozna dostrzec w tym szanse, blogoslawienstwo… przytulic ten KRZYZ i z podniesiona glowa niesc na swych ramionach. Pan Jezus ani razu nie narzekal na swoj a raczej NASZ Krzyz przyja i niosl az do calkowitego zjednoczenia z nim, stal sie jedno z Krzyzem. Obysmy i my tak potrafili w naszej zwyklej codziennosci patrzec na Krzyz a nie na siebie.

Skomentuj szoga Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *