Ukryta wielkość
Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego… Łk 1, 26 – 38
Do mego serca Bóg też posyła swego Anioła. Chce, by tak jak w Maryi, narodził się we mnie Chrystus. Bo także jestem synem Boga, Jego przybranym dzieckiem, umiłowanym. Ojciec nieustannie w moim sercu wypowiada Słowo miłości. Tej wielkiej godności nikt i nic mi nie zabierze, bo dał mi ją sam Bóg. Tylko że nie zawsze wierzę Jego słowu…
Może trudno w to słowo uwierzyć, bo jest we mnie ukryte. W pewien sposób podobnie jak życie Jezusa. Maryja otrzymuje słowo, że Jezus będzie wielki, będzie nazwany Synem Najwyższego, że otrzyma tron Dawida… czy coś z tego mogła zobaczyć za ziemskiego życia Jezusa? A może ją samą nachodziły czasem wątpliwości, czy aby przypadkiem Anioł się nie pomylił, albo nie przesadził… Tego nie wiem, choć do takich wątpliwości miałaby prawo.
To, kim Jezus jest naprawdę, ujawnia trzem najbliższym Mu uczniom w momencie Przemienienia, a w pełni – po swojej śmierci i zmartwychwstaniu. Dotarło do mnie, że to, kim ja jestem, również pokaże się po śmierci. Nie muszę jednak czekać do pogrzebu. Tu chodzi o śmierć mojego „ego”. Stary człowiek we mnie, moje fałszywe „ja” musi umrzeć – wtedy pokażę się taki, jaki jestem. Inaczej pokazuję siebie zafałszowanego, z mnóstwem mechanizmów obronnych i masek, za którymi się chowam. Jezus będąc na ziemi ukrył swoje bóstwo – dla mojego dobra. Ja jednak ukrywam moje prawdziwe ja, moje pełne człowieczeństwo – ze szkodą dla samego siebie i innych.
Może tak ma być. Może to też jest część drogi, którą mam przejść w życiu. Ale ostatnio to moje fałszywe „ja” dokucza mi strasznie. Chciałbym je uśmiercić, nie daję jednak rady. Jeszcze nie. Ono ma się całkiem dobrze, wygląda na okaz zdrowia. Ale to jedno chcę robić – ciągle nadstawiać uszy na subtelny głos Ojca, który mnie przyzywa, który woła mnie po imieniu, tym jedynym, cudownym imieniu. Chcę słuchać Jego głosu w moim sercu i iść za Nim, oddając się w Jego ręce. Bo to On sam walczy we mnie i dla mnie. Jemu samemu najbardziej zależy, by stał się pełnym i prawdziwym „ja” – niezafałszowanym człowiekiem, nie ukrywającym się za żadnymi zasłonami dymnymi. Jemu na tym najbardziej zależy i dlatego ciągle słyszę Jego głos mówiący do mnie, jak wtedy do Maryi: Pan jest z Tobą!
Tu chodzi o śmierć mojego „ego”
abym wyzbyła się wszystkiego co przeszkadza w kroczeniu za moim PANEM, abym zostawiła wszystko to co pochodzi z tego świata i POSZŁA za PANEM JEZUSEM. TU i TERAZ i Jemu całkowicie się poddała. Jego myśli i Jego drogi niech staną się moimi .
Panie obdarz mnie Łaską , bym mogła stawać w prwadzie .
Dziekuje Ci Jezu,że walczysz dla mnie i o mnie, każdego dnia, niestrudzenie.