Dziecięce zaufanie
Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do mnie… Mt 19, 13 – 15
Co takiego jest w dzieciach, że do takich należy królestwo niebieskie? Przez cały dzień te słowa chodziły po moim sercu. Przyszła mi na myśl jedna cecha dzieci, która wydaje mi się pasować, a o którą trudno mi w wielu sytuacjach. Chodzi o zależność. Dziecko jest całkowicie zależne od swoich rodziców. Od nich otrzymuje pożywienie, spokój potrzebny do snu, zabawę, warunki do rozwoju. Od nich otrzymuje to, czego najbardziej potrzebuje – miłość. Dziecko samo nie da sobie rady.
I pomyślałem, że mam ufać Bogu jak dziecko ufa rodzicom. Bo przecież jestem zdany na Niego. On jest moim Ojcem i Stwórcą. Beze mnie nic nie możecie uczynić – mówi Jezus do swoich uczniów (J 15, 5). Zdałem sobie sprawę, jak daleko mi jeszcze do dziecięcej ufności. Bo przecież jestem już dorosłym człowiekiem i nie lubię, jak życie wymyka się mojej kontroli. Trudno przyjść do Boga i z dziecięcą ufnością powierzyć Mu życie. To ja chcę trzymać kierownicę mego życia, ja chcę je w pełni kontrolować, w pełni decydować.
Przyszła mi jeszcze jedna rzecz. Nie wiem, czy tak właśnie jest, ale ta myśl mnie również poruszała przez cały dzień. Otóż moje zaufanie wobec Boga ma być dziecięce, natomiast moja wiara ma być coraz dojrzalsza – można by powiedzieć – coraz bardziej dorosła. Dojrzała wiara, dziecięca ufność i miłość, która to wszystko spaja i łączy ze sobą. Dojrzała wiara, której celem jest przyjęcie Boga, zgoda na to wszystko, co On daje. Uznanie Go za Drogę, Prawdę i Życie. To budowanie na Nim swojego życia jak na solidnym fundamencie, na skale. To przyjęcie Go jako jedynego Pana i Zbawiciela.
W zaufaniu zaś przejawia się moje oddanie Bogu, moje powierzenie się Jemu. Takie bez reszty, takie jak dziecko względem rodziców. Nie zostawiając niczego dla siebie, nie próbując kontrolować jakiejś części swego serca. Zaufanie w pełni to oddanie pełnej kontroli Bogu.
To wszystko jest trudne. I wiara, czyli przyjęcie Boga, wpuszczenie Go na statek swego życia, i zaufanie, które jest oddaniem Mu sterów tego statku. A to wszystko jest możliwe dzięki miłości, jaką On mnie pierwszy pokochał. Bez niej wiara zamiast być dojrzała staje się dziecięca, a zaufanie – zamiast dziecięce, staje się zbyt dorosłe, czyli ograniczone i kontrolujące. I wtedy moje życie, zamiast stać na nogach, stoi na głowie…