Panny głupie
Lecz o północy rozległo się wołanie: „Oblubieniec idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!” Mt 25, 1 – 13
Jakoś wszyscy czepiają się tych głupich panien, a w zasadzie to nie ich, tylko tej oliwy, której nie wzięły. Trudno się temu dziwić z jednej strony, gdyż całkiem sporo Jezus o niej mówi w przypowieści. Lecz czy ona jest tu rzeczywiście najważniejsza i kluczowa?
Przypowieść jest o królestwie niebieskim. Jak zawsze, jest ono do czegoś podobne, bo trudno uchwycić jego istotę. Jest dla nas tajemnicą. Dowiemy się o tym będąc już po drugiej stronie. A tutaj? Jezus tę tajemnicę próbuje nam przybliżyć za pomocą różnych obrazów, które mają to do siebie, że częściowo odsłaniają, a częściowo zakrywają tajemnicę.
Najważniejsze pytanie, jakie znajduję w tej ewangelii, pada o północy. Oto pojawia się Oblubieniec. I komenda, jaka pada to: Wyjdźcie Mu na spotkanie! Większość tekstu mówi o oliwie, ale akurat tutaj nie ma o niej mowy. Jedyne, co trzeba zrobić, to wyjść Mu na spotkanie.
Oczywiście, przychodzi mi na myśl to, że warto zapalić lampę, by oświetlić drogę. Szczególnie, że zrobiła się północ. Ale wcale nie jest napisane, że panny wyszły wieczorem. Wzięły lampy jakby przezornie. Czy przypuszczały, że Oblubieniec się opóźni?
Na północ można być przygotowanym, albo nie. Skoro ta przypowieść (jak każda inna), coś odsłania i coś zakrywa, to interpretacji może być wiele. Dla mnie dziś najważniejsze było to, by pójść za Oblubieńcem, by wyjść Mu na spotkanie, niezależnie, czy mam oliwę, czy nie. Mam czuwać aż do momentu, kiedy Oblubieniec się pojawi, a potem niczego więcej nie szukać – tylko iść za Nim.
Panny głupie mówią mi o oliwie, które nie zabrały, czyli o pewnym braku. Doświadczam tego, że we mnie pełno jest różnych braków. Że do Boga stale przychodzę z pustymi rękoma, że wszystko, co mam i tak od Niego pochodzi, choćby sobie do tego uzurpował prawo. Przed Bogiem stale staję biedny i nagi, choć czasem wydaje mi się, że coś mam i jestem ubrany. Mówi mi o tym choćby dzisiejsza patronka – św. Teresa Benedykta od Krzyża. Bo krzyż to totalny brak wszystkiego.
Lecz nawet brak oliwy nie jest przeszkodą, by wyjść na spotkanie Oblubieńca, by pójść za Nim. Zwłaszcza, że w przypowieści brakuje Oblubienicy… I może o to w tym wszystkim chodzi. Czy mam, czy nie – idę za Nim. Czyż nie na tym polega królestwo niebieskie?