W pełni wolny
Nie będziecie w tym dniu wykonywali żadnej pracy. Kpł 23, 1 – 37
Tekst tej księgi wydaje się strasznie nudny. A już tym mniej nadaje się do modlitwy. A jednak… zatrzymały mnie powtarzane nieomal do znudzenia słowa o pracy, której nie należy wykonywać w dni świąteczne. Bóg wskazuje swemu ludowi, które to są dni. Dotyczą one tych wydarzeń, w których Bóg coś uczynił dla swego ludu. A największym świętem zawsze pozostanie wyprowadzenie narodu wybranego z niewoli egipskiej. Wolność. Największe święto chrześcijańskie – Zmartwychwstanie Chrystusa, to również święto wolności. Bóg uwalnia nas z niewoli grzechu.
Dlaczego nie wykonywać żadnej pracy w dni świąteczne? W tym wszystkim mocno poczułem, że chodzi właśnie o wolność. Mam stać się człowiekiem wolnym i pełnym zaufania do Boga. Tylko niewolnik musi pracować o każdej porze. Człowiek wolny nie tylko ma zostawioną przestrzeń do zregenerowania sił fizycznych i psychicznych, ale także do świętowania, do radowania się we wspólnocie sióstr i braci. Bardzo wiele z tego myślenia zatraciliśmy. Dzisiaj rządzą już nie względy ludzkie, lecz gospodarka i rzekomy „dobrobyt”. Praca w niedzielę jest „konieczna”, bo inaczej pospadają nam wskaźniki ekonomiczne. A czy potrafimy świętować? To zupełnie osobny temat.
Jednak nie to mnie poruszało na modlitwie. Odczułem mocno, że brak dnia wolnego, brak świętowania jest formą zniewolenia. Przede wszystkim lękiem – bardzo podstępnym i ukrytym. Lękiem mówiącym, że muszę sam zatroszczyć się o swój byt, że muszę pracować więcej i więcej, bo jeśli nie, to… czeka mnie śmierć? Kiedy Bóg mówi dzisiaj, że w dni świąteczne nie będziecie wykonywali żadnej pracy, to chce przez to powiedzieć, że to On jest Panem świata i Panem czasu. Że w czasie, kiedy ja będę świętował, On zatroszczy się o mój byt, On sprawi, że słońce nie przestanie każdego dnia ogrzewać mnie i dawać światła. On o to wszystko się zatroszczy.
Już to, że świętujemy momenty, w których Bóg coś dla nas uczynił, ma mi dać wiele do myślenia. To Bóg coś dla mnie uczynił, a nie ja dla Niego. Ja mam Mu tylko odpowiedzieć przez moją ofiarę, o której mowa w dzisiejszym tekście. Mam bez lęku Bogu ofiarować nie tylko coś z siebie, coś z tego co posiadam – ale samego siebie. Bo taki sens ma ofiara w Starym Testamencie. Dając Bogu coś z mojego dobytku, coś najlepszego, coś pierworodnego – daję Mu w tym darze samego siebie i moje życie. I przez to staję się wolnym człowiekiem, bo całe moje życie złożyłem w ręce Boga. To On się o mnie troszczy. Dlatego sześć dni będziesz pracował, a siódmego dnia odpoczniesz. Dlatego w dzień świąteczny mogę cieszyć się wolnością i dziękować za nią Bogu – bez lęku, że mi czegoś zabraknie. Bo to On troszczy się o moje życie.
Wolność idzie w parze z zaufaniem. Praca, wynagrodzenie i wskaźniki ekonomiczne – jak wszystko na tym świecie – może mnie zniewolić i zamknąć w pułapce. Wtedy Bóg przestanie być na pierwszym miejscu i będzie mi służył tylko do tego, by mojemu bożkowi dobrze się powodziło (a przez to i mnie). Ale wtedy nie jestem człowiekiem w pełni wolnym. Bóg jednak do końca będzie walczył o moją wolność, bo wtedy staję się podobny do Niego. Będzie walczy i to nie za pomocą państwowych ustaw o wolnej niedzieli (to też). Bo przede wszystkim chodzi o to, by zmieniło się moje serce, moja mentalność. Żadna ustawa mi nie pomoże, jeśli w sercu będę niewolnikiem. A z wolnością wiąże się zaufanie Bogu, takie całkowite, takie pełne – na ile tylko potrafię. O to też Bóg będzie dla mnie walczył. Bo tylko w Bogu jest pełnia mojej wolności, pełnia radości, pełnia szczęścia…
Proszę Ojca, czy można prosić o wyjaśnienie, na czym polega uwolnienie z niewoli grzechu? Ludzie jak grzeszyli, tak grzeszą, więc czy należy przez to rozumieć uwolnienie od skutków grzechu? Jeśli tak, to na czym ono polega?
Katechizm Kościoła określa to tak w nr 613: Śmierć Chrystusa jest równocześnie ofiarą paschalną, która wypełnia ostateczne odkupienie ludzi przez Baranka, „który gładzi grzech świata” (J 1, 29), i ofiarą Nowego Przymierza, przywracającą człowiekowi komunię z Bogiem oraz dokonującą pojednania z Nim przez „Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów” (Mt 26, 28) oraz w nr 654: „Misterium Paschalne ma dwa aspekty: przez swoją śmierć Chrystus wyzwala nas od grzechu; przez swoje Zmartwychwstanie otwiera nam dostęp do nowego życia. Jest ono przede wszystkim usprawiedliwieniem, które przywraca nam łaskę Bożą, „abyśmy i my wkroczyli w nowe życie – jak Chrystus powstał z martwych” (Rz 6, 4). Polega ono na zwycięstwie nad śmiercią grzechu i na nowym uczestnictwie w łasce. Dokonuje ono przybrania za synów, ponieważ ludzie stają się braćmi Chrystusa, jak sam Jezus nazywał uczniów po Zmartwychwstaniu: „Idźcie i oznajmijcie moim braciom” (Mt 28, 10; J 20, 17). Stają się oni braćmi nie przez naturę, ale przez dar łaski, ponieważ to przybrane synostwo udziela rzeczywistego uczestnictwa w życiu jedynego Syna, który objawił się w pełni w swoim Zmartwychwstaniu.„. Wyzwolenie od grzechu nie oznacza, że człowiek przestaje automatycznie grzeszyć, bo ma wolną wolę i sam wybiera. W tym uwolnieniu chodzi o to, że człowiek teraz może swoje życie całkowicie złożyć w ręku Boga (nawrócić się) i iść drogą wolności (zbawienia), które Bóg już mu ofiarował, właśnie przez śmierć Chrystusa. Bóg daje Ducha Św., który udziela mi potrzebnej mocy do tego. Kiedy jednak upadam, kiedy grzeszę, to jakby z powrotem poddaję się w niewolę grzechu (to tak, jakby Izraelici na nowo wrócili do niewoli egipskiej). Więc Bóg obiektywnie mnie zbawił, droga do nieba jest dla mnie szeroko otwarta, ja tylko potrzebuję chcieć nią iść i przyjąć zbawienie, które Bóg mi ofiarowuje. Na zbawienie nie da się zapracować – to już uczynił Jezus. Ja na nie mogę tylko odpowiedzieć – przyjąć je i żyć nim.