Dwie relacje
Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeden z was mnie zdradzi… J 13, 21 – 38
Dwie postacie. Tak różne, a w tym, co zrobiły, tak podobne do siebie. Piotr i Judasz. Oni są bohaterami dzisiejszej ewangelii, to o nich mówi dziś Jezus.
Najpierw Judasz. Już wczoraj o nim wspomniałem i ciągle mnie zastanawia jego relacja do Jezusa i do innych. Wydaje się, iż jest to człowiek mocno stąpający po ziemi, kalkulujący, działający według zasady zysków i strat, opłacalności, efektywności. Pewnie byłby świetnym biznesmenem, menadżerem. Tyle tylko, że najbardziej był zaangażowany w siebie samego, niekoniecznie w relację z Jezusem. Wydaje się, jakby Go nie zrozumiał, nie pojął, o co chodzi Temu, który zwie siebie Synem Człowieczym. Nie wiemy, co chciał uzyskać przez wydanie – „sprzedaż” – Jezusa. Czy tylko srebrniki? Może miał jakiś inny ukryty motyw.
Piotr… jakby na przeciwległym biegunie Judasza. Człowiek bardzo zaangażowany w relację, otwarty i szczery, czasem wręcz naiwny. Wyrywny – chyba dobrze wszedł w rolę tego, kogo Jezus postawił nad pozostałymi uczniami. Ma niewątpliwie cechy przywódcze. Ale w tym wszystkim nie zawsze wydaje się roztropny, a na pewno pojawia się w nim zbytnia pewność siebie. Nie inaczej jest dzisiaj. Zapewnia Jezusa, że jest gotów iść z Nim nawet na śmierć.
Pomyślałem, że moją zdradą Jezusa, moim zaparciem się Go jest każdorazowo mój grzech. I że grzech pojawia się we mnie, kiedy niebezpiecznie zbliżam się do postawy Judasza lub Piotra. Kiedy zaczynam być trochę biernym obserwatorem mojego życia, kiedy zaczynam dystansować się do ludzi i Boga, kiedy zaczynam kalkulować i patrzeć bardziej na to, co mi się opłaca, a nie na relacje, jakie mnie wiążą – czy to z Bogiem, czy z bliźnimi. Kiedy przestaję być zaangażowany, kiedy moje serca zapada się coraz bardziej w adoracji samego siebie. A może to już jest pierwszy grzech, z którego potem wyrastają inne?
Albo też, kiedy zaczynam być podobny do Piotra. Owszem, gorący, zaangażowany w relacje, chodzący za Jezusem i słuchający Go. Ale jednocześnie naiwny (a więc nierozeznający i nieroztropny) i zbyt pewny siebie. Dla św. Ignacego Loyoli to z pychy biorą początek wszystkie inne grzechy i wady. Podobnie zresztą już dużo wcześniej uważali Ojcowie Pustyni na początku chrześcijaństwa. Dwie postawy, dość różne, ale które mogą doprowadzić mnie do tego samego – do odseparowania od Jezusa przez mój grzech, do zasklepienia się w sobie, co zaczyna rozsadzać mnie od środka.
A Jezus? Siedzi pomiędzy tymi dwoma osobami. Myje im wcześniej nogi. A teraz doznaje głębokiego wzruszenia. Cała ta sytuacja wzbudza w Nim głębokie uczucia. Ale nie ma w nich złości, gniewu, zdenerwowania, napięcia – choć w tej chwili wyczuwa się doniosłość. Nie ma chęci zemsty, ucieczki, emocjonalnego dystansu (czy to do Piotra czy Judasza). Zadziwia mnie to. Jezus jest pogodzony z tym, co Go spotyka i co jeszcze przed Nim. W pewien sposób wychodzi naprzeciw wydarzeniom. To nie wydarzenia Go zaskakują – to On jest Panem i nad nimi panuje.
Skąd ma na to siły? W centrum dzisiejszego tekstu, po wyjściu Judasza Jezus mówi o otoczeniu Go chwałą przez Ojca i otoczeniu chwałą Ojca przez Syna. Ta wzajemna relacja, która jakby się pogłębiała w tych najtrudniejszych dla Niego chwilach. To z niej czerpie siły, to w niej znajduje oparcie. Ja i Ojciec jedno jesteśmy… Ojcze, w Twoje ręce powierzam mojego ducha…
Skąd ja czerpię siły w chwilach ciemności i przeciwności? Jak się zachowuję, kiedy spotyka mnie coś złego ze strony moich bliźnich, a szczególnie tych mi bliskich? W czym jest zanurzone wtedy moje serce – pośród problemów i przeciwności, pośród zaparcia się i zdrady, pośród lęku i agresji. Bo moje serce jest tam, gdzie jest mój Bóg…
Bo moje serce jest tam, gdzie jest mój Bóg…
Chcę po „Bożemu” ale czy tak zawsze jest 🙁
Spotkałam się z następującym wytłumaczenie czynu Judasza:
widział w Jezusie wyzwoliciela Zydów ,myślał że Jezus wznieci powstanie i chciał zdradą zmusić Go do działania.Judasz patrzył tylko po ludzku.
Rafi, przecież Ojciec napisał, że własnie ich czyny były bardzo różne od siebie, czytaj uważnie
Ja nie odczuwam by czyn Piotra był jakoś podobny do czynu Judasza. To są zupełnie różne sytuacje, zupełnie inne motywy działania. To tak, jakby zrównywać np. mordercę z osobą która nieumiejętnie udzieliła pomocy osobie umierającej. Albo zrównać podpalacza ze strażakiem, który nie pobiegł wyciągać osoby z płonącego domu, z obawy o swoje życie…
Judasz zrobił to, co chciał zrobić. Piotr zrobił to, czego nie chciał zrobić, ale zrobił ze strachu. Judasz był sercem daleko od Jezusa, Piotr był sercem blisko Jezusa.
Jeśli chodzi o podobieństwa, to: obaj mieli podobne szanse, by się nawrócić. I Piotr zmienił swoje życie, a Judasz – nie.