Źródło Żywej Wody
Gdy Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już długi czas, rzekł do niego: „Czy chcesz stać się zdrowym?” J 5, 1 – 16
Jestem jak drzewo, które stale poszukuje wody. Najlepszej jakościowo, czystej, zdrowej, żywej… Wody, którą potrzebuję czerpać moimi korzeniami, a więc tą częścią mnie, która nie jest widoczna na zewnątrz. Dopiero kiedy widać moje zielone liście, a przede wszystkim dojrzałe owoce – po tym można poznać, czy stoję na żyznej ziemi, nawadnianej żywą wodą.
Tak odczytałem dzisiejsze pierwsze czytanie o wodzie wypływającej ze świątyni (Ez 47, 1-9.12). W przeciwieństwie jednak do zwykłego drzewa, ja – chociażbym stał po kolana w najlepszej wodzie, mogę się na nią zamknąć, albo liczyć, że zewnętrzne obmywanie przyniesie dojrzałe owoce. Woda z wizji Ezechiela wypływa ze świątyni. Kościół mi daje dostęp do pełni łaski: sakramenty – z Eucharystią i sakramentem pojednania na czele, modlitwa, wspólnota. Ilu ludzi zatrzymuje się na tym tylko, co zewnętrzne. Ilu ludzi rozumie Kościół i to, co On ma do zaoferowania? Ilu ludzi wie, a przede wszystkim naprawdę wierzy, że z Niego wypływa źródło żywej wody, która ma moc uczynić moje życie owocnym i pełnym łaski…
Bo można też stać się figowcem, który Jezus przeklął. Znalazł na nim mnóstwo zielonych liści, ale owocu… ani jednego. To był obraz Izraela, który na zewnątrz wyglądał bardzo zielony i jakby „żywy”. Lecz to owoce o tym świadczą, a nie liście, które ukazują pewną fasadę, wręcz zasłonę. Na zewnątrz w moim życiu wszystko może być piękne, ale co jest w środku, w sercu?
Potrzebuję zapuścić korzenie w żywej wodzie, która niesie owocowanie i uzdrowienie. Jezus spotyka przy Sadzawce Owczej człowieka, który wiele lat leży na swoim posłaniu chorując. Liczył na uzdrowienie poprzez zewnętrzne obmycie się w wodzie, jednak nigdy nie zdążał do niej dojść. Jezus – Woda Żywa – chce go obmyć od wewnątrz i pyta go o zgodę. Chce go oczyścić z grzechów, czego konsekwencją jest to, iż może odtąd wstać, wziąć swoje łoże i chodzić. Zatrzymały mnie i poruszyły te słowa. Co oznacza wstać i wziąć swoje łoże? To łoże to było jego dotychczasowe życie. Słowo Jezusa, które jest Żywą Wodą ma więc moc, by ten chory wstał i wziął swoje życie w swoje ręce i chodził. Uzdrowienie to właśnie sprawia. Został uwolniony od swoich grzechów i niemocy po to, by wziął swoje życie w swoje ręce, wziął za nie odpowiedzialność i zaczął chodzić, działać – by zaczął naprawdę żyć!
Czy naprawdę chcę wstać? Jezusowi nie zależy tylko na zewnętrznym uzdrowieniu, lecz integralnym – dotykającym całego mego życia, przede wszystkim ducha. Duch jest bowiem tym, co ożywia mnie, co nadaje mi formę i sens. Duch potrzebuje pełni życia, a ono bierze się z Boga. Mogę wcale nie chcieć zapuścić korzeni ku żywej wodzie. Może mi wystarczyć namiastka, która sprawi, że moja fasada będzie pięknie zielona, ale bezowocna, że mój „szabat” będzie przestrzegany, choć ja ciągle będę chory…
Czy naprawdę chcę uzdrowienia? Czy chcę wstać i wziąć swoje życie w ręce, czerpiąc pełnymi garściami z Jezusowej łaski, jak ze Źródła Żywej Wody? Czasem mam wrażenie, że zadowala mnie status quo. Owszem, leżenie tyle lat nie jest pasją mego życia, ale… tak się przyzwyczaiłem. A na dodatek, by wstać, trzeba podjąć wysiłek, trzeba wziąć swoje życie, trzeba zacząć się ruszać, coś zmienić…
Panie, jestem jak ten chory. Potrzebuję Twego słowa, które mnie podniesie. Potrzebuję wody, która mnie uzdrowi i przywróci mi życie. Bez Ciebie nic uczynić nie mogę. Uwolnij mnie od moich własnych ograniczeń, mojego lenistwa i marazmu, które zatrzymują mnie na „łożu” od tylu już lat. Daj siłę do powstania, bym uzdrowiony, sam przynosił innym owoce uzdrowienia!
Dziękuję w szczególności za ostatni akapit tego postu, będący piękną, głęboką i szczerą modlitwą. Bardzo do mnie przemawiają te słowa, właśnie sama wypowiedziałam je przed Jezusem, mając nadzieję, że i mnie uzdrowi.
Daj siłę do powstania, bym uzdrowiona ” nie doniosła” . Lecz pełna radości dziękowała Ci Panie. Bym wiedziała zawsze co z TWOIM DAREM zrobię. Nauczaj mnie Panie:))