Uwierzyć słowu
Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego i szedł z powrotem. J 4, 43 – 54
Mam wrażenie, że Jezus jest dzisiaj trochę poirytowany całą sytuacją, jaka Go spotkała. Najpierw ewangelista zaznacza, że Galilejczycy przyjęli Jezusa dobrze, chociaż wcześniej nie uwierzyli Mu. Potem przybywa urzędnik królewski i prosi o ratunek dla syna. Słowa Jezusa są jakby nietrafione. A w każdym razie jakby ciągle miał coś do Galilejczyków: Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie.
Na czym buduję moją wiarę? Od czego ona zależy? Św. Paweł napisał, że wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa (Rz 10, 17). Urzędnik z dzisiejszej ewangelii uwierzył słowu, które Jezus powiedział do niego. Nie czekał na to, czy to słowo się wypełni. Zaufał Mu w pełni.
Znaki i cuda w Ewangelii chyba w większości służą nie do tego, by wzbudzać wiarę w ludziach, lecz jako potwierdzenie nauki, którą głosił Jezus. Stąd faryzeusze i uczeni w Piśmie ciągle wystawiali Jezusa na próbę, żądając od Niego znaku i to nawet w sytuacji, gdy dosłownie przed chwilą Jezus taki znak uczynił. Mam wierzyć Mu na słowo…
…ale to nie jest łatwe. Patrząc na to, kim jestem i co robię, stwierdzam, że Jego słowo rzeczywiście wypełnia się w moim życiu. Jego obietnice mają moc i mocno dotykają moich najgłębszych pragnień. Choć wiele obietnic wypełniło się w inny sposób, niż to sobie wyobrażałem całe lata temu.
Z drugiej strony widzę dzisiaj, jak bardzo czasem chciałbym, by do wiary prowadziły mnie widzialne znaki. Szukam więc oparcia w pocieszeniach duchowych, w „potwierdzeniach” tego, że robię coś dobrze, że jestem przyjęty i słuchany. Szukam oparcia w tym, co zewnętrzne, choć dobrze wiem, że jest to bardzo złudne. Wiara bowiem jest wejściem w niepewność, w swoistą ciemność. To wtedy najbardziej ona wzrasta, najbardziej się umacnia i pogłębia. Zanim dojdę do rajskiego ogrodu potrzebuję przejść przez Ogród Oliwny (Getsemani). Potrzebuję przejść przez ciemności, niepewność, cierpienie, odrzucenie, osamotnienie, niezrozumienie… które na różnych etapach życia będą mnie spotykać. Nie ma innej drogi. A ja tak często chciałbym Getsemani ominąć szerokim łukiem, uciec i zabezpieczyć jakoś swoje życie.
Wierność słowu Boga… ten urzędnik królewski odchodził od Jezusa być może z mieszanymi uczuciami. Bo Mu uwierzył, ale przecież „nie był pewny”. Potwierdzili mu to słudzy, którzy spotkali go następnego dnia. Jego wiara przeszła więc przez próbę nocy. Dopiero następnego dnia (tak sugeruje tekst) otrzymuje wiadomość: Syn twój żyje!
Panie, dziękuję Ci za wszystkie próby mojej wiary. Dziękuję za wszystkie ciemne doliny, w które mnie wprowadzałeś i z nich wyprowadzałeś. Dziękuję za takie prowadzenie, które zabiera mi wszelkie podpórki i widzialne znaki. Jest mi wtedy ciężko, cholernie ciężko. Ale Ty nie przestajesz być przy mnie. Wierzę Twojemu słowu – zaradź mojemu niedowiarstwu!
„Mam wierzyć Mu na słowo …” – komu ja wierzę, komu ufam ?
Temu kogo poznałam, kto jest mi życzliwy, na kim mogę polegać, kto ma Mądrość (nie wiedzę).
Różnie z tym pragnieniem poznawania było – wiem, wierzę – im bardziej zaprzyjaznię się z Nim , tym mocniejsza będzie moja wiara.
Dziękuję Ci Panie Jezu za to, że chcę Cię poznawać, że znajduję na to czas , dziękuję że Jesteś
Kiedy przeszedłem przez: ciemności, niepewność, cierpienie, odrzucenie, osamotnienie, niezrozumienie. Wtedy ujrzałem Światło, abym żył sprawiedliwie czyli:
Miłość, Wiara, Dobra wola, Prawość intencji, Wstrzemięźliwość, Szczerość, Duch ofiary;
ma być w każdej myśli, w każdym słowie i w każdym uczynku moim.
Wtedy odnajdę ścieżkę prowadzącą obok „Ogrodu Oliwnego”
Jezus po to się narodził aby nas ocalić.
Potrzebuję przejść przez ciemności, niepewność, cierpienie, odrzucenie, osamotnienie, niezrozumienie… chcę się nauczyć jak radykalnie od tego wszystkiego się odciąć aby nie bolało aby nie trawiło. I każde wydarzenie mojego życia przyjąć tak jak jest i stać się OBOJĘTNĄ. Niby to wszystko wiem gorzej z realizacją :))