Błogosławiony głód
A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Łk 15, 11 – 32
Znów w tym tekście zobaczyłem siebie oraz Boga i Jego postawę względem mnie. Moje pragnienie wolności jest wielkie i czuję, że jest głęboko we mnie wpisane. Jednak zbyt często szukam wolności poprzez odejście od jej źródła – od mego Ojca w niebie. Chcę wolności, ale po swojemu. Chcę zabrać, co mi się rzekomo należy i odjechać w dalekie strony. Tym w skrócie jest grzech. Żadnej wdzięczności, żadnego względu na Ojca czy rodzinę… liczę się tylko ja i moja niczym niepohamowana żądza „wolności”.
Patrząc z zewnątrz na tę sytuację, można by powiedzieć, że przecież trzeba dać człowiekowi wolności, trzeba mu pozwolić wyjechać, choć serce będzie boleć. On ma do tego „prawo”. I faktycznie – Ojciec daje mi część ze swego majątku i pozwala wyjechać. Zauważyłem tylko jedną rzecz – nie liczę się z konsekwencjami. A przecież każda moja decyzja rodzi konsekwencje. Dobra decyzja – dobre, a zła – złe konsekwencje. Mam wrażenie, że zbyt często chciałbym, by wszystkie moje decyzje, nawet te złe, rodziło dobre konsekwencje.
A konsekwencją ucieczki z domu, buntu – czytaj: grzechu, niewdzięczności, zła – jest głód. Tego głodu doświadczył młodszy syn, który roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie (a nie z nierządnicami, jak mu zarzuca starszy brat) i został bez niczego. Bo grzech, będąc pustką, doprowadza mnie do pustki i głodu. To pustka bardzo atrakcyjna, pięknie opakowana. Ale nie zmienia to jej konsystencji – pustka pozostaje pustką. A z pustego, jak to mówią, i Salomon nie naleje. Najgorsze jest to, że my w tej pustce lubimy siedzieć, oszukując samych siebie. Już za niedługo rozpocznie się wzmożony ruch przy konfesjonale. Wielu ludzi będzie się spowiadać przed świętami – i to dobrze. Ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zbyt wielu ludzi… zbyt wielu traktuje to jak lekką przedświąteczną przepierkę. Wyznanie grzechów to często automatyczne wypowiedzenie tego samego co przed ostatnimi świętami, wcześniejszymi również… bez żadnej refleksji, bez żadnego pragnienia zmiany… rzeczy, których w miarę się nie wstydzimy powiedzieć (tzn. nie chcemy poznać siebie i stanąć w prawdzie, co jest pierwszym krokiem ku nawróceniu). Nie trzeba być wielkim mistrzem duchowym, by wyczuć, czy ktoś naprawdę pragnie zmienić swoje życie, naprawdę „zastanowił się i wrócił do Ojca”, naprawdę żałuje i chce się poprawić… W zbyt wielu sytuacjach to tylko drobna kosmetyka, przypudrowanie…
Taki człowiek nie poczuje głodu. A ja mam poczuć głód, bo z dzisiejszej Ewangelii wychodzi, że tylko głód jest w stanie mnie skłonić do tego, bym zastanowił się i wrócił do Ojca. Do faryzeusza Szymona Jezus mówi: Ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje. (Łk 7, 36 – 50). Poczucie głodu, pustki… ma mnie zaprowadzić do miejsca, gdzie jest chleba pod dostatkiem – w domu mego Ojca. Dlatego uważam ten głód za błogosławiony. Jest konsekwencją mojego wyboru, ale z drugiej strony pomaga mi zreflektować i powrócić do Ojca. I myślę również, że Bogu zależy na tym, byśmy stale byli głodni. Choć trochę, choć odrobinę. Bo gdy będę miał wszystko, gdy już nic złego, ani nic trudnego mnie nie spotka, gdy nie będę miał w życiu żadnych prób ani pokus – wtedy Ojciec nie będzie mi do niczego potrzebny. Będę opływał we wszystko. Potrzebuję ten głód. Nie oznacza to, że mam grzeszyć, by być stale głodny. Wręcz przeciwnie. Głód, owszem, odczuję, kiedy zgrzeszę i uświadomię sobie, co straciłem, ale przyjdą również momenty, kiedy Bóg sam – bez moje winy i mojego grzechu – da mi odczuć głód, kiedy „ukryje” się przede mną. Nie po to, by mnie ukarać, ale bym zatęsknił, by mi Go zabrakło i bym zaczął szukać.
Bo i tak Tym, który mnie pierwszy szuka, jest On. Tym, który wychodzi na krańce posiadłości – jest mój Ojciec. Tym, któremu i to nie wystarczy, lecz posyła swego Jednorodzonego Syna, Jezusa, by mnie znalazł – jest On, Pan mój i Bóg mój. Daj mi, Ojcze, serce głodne Ciebie…
Panie mój cały czas pragnę się NASYCAĆ. Szczególnie tym co dla mnie przygotowałeś.
…jeżeli będę głodna, to postaw na mojej drodze jeszcze bardziej głodnego…. ( M. Teresa)