Zabić egoizm

Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz  jest miłosierny. Łk 6, 36 – 38

Najpierw usłyszałem dziś uderzenie się w pierś i wyznanie win, uczynione przez Daniela (Dn 9, 4b – 10). Przyznaje się do tego, że naród zgrzeszył, zbłądził, popełnił nieprawość i zbuntował się oraz odstąpił od przykazań Bożych. A grzech to nic innego jak egoizm w najczystszej postaci. I jaki by to nie był grzech, mały czy duży, powszedni czy ciężki – zło jest złem i egoizm pozostaje egoizmem. Dosadnie ale prawdziwie wyraził to św. Augustyn, iż grzech to „miłość siebie posunięta aż do pogardy Boga” (i bliźniego – należałoby dodać).

W moim odczuciu Jezus daje dzisiaj lekarstwo na egoizm. Mówi o takim zwróceniu się ku drugiemu człowiekowi, by być mu miłosiernym na wzór Boga, by nie potępiać i nie osądzać (a jeśli już bliźniego osądzam, to niech to będzie sąd miłosierdzia – jak krzyż, który osądza świat, ale sądem miłosiernym właśnie). I nie tylko bliźniemu nie czynić czegoś złego, ale również by mu dawać. Nie jest napisane co. Mam dawać miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą…

Przypomniał mi się tutaj tekst z zeszłego tygodnia o miłości nieprzyjaciół. Może dlatego, że taką miarą łatwo jest dawać osobom mi bliskim i życzliwym. A wrogom? A obojętnym? A nieżyczliwym, opryskliwym, zamkniętym…? Dawać im miarą dobrą i opływającą… mój czas, cierpliwość, zrozumienie, przebaczenie… Zdałem sobie sprawę, że to, o czym piszę, to jak… pozwolić się przybyć do krzyża. Bo to jest bardzo trudne, dla wielu ludzi wręcz niemożliwe na ten moment. Nawet o tym nie myślą. Szczególnie być takim wobec moich krzywdzicieli, ludzi mi przeciwnych, ciągle mnie szarpiących i traktujących podle…

To brzmi jak heroizm, ale nie jestem pewny, czy tu o heroizm chodzi. Tu chodzi o podobieństwo do Ojca, który wobec mnie, egoisty i pysznego grzesznika takim właśnie jest. Cierpliwy i wyrozumiały, mający czas i miłosierdzie w nadmiarze, litujący się nad moją niedolą i głupotą. Być podobnym do Boga w czynieniu dobra, w byciu dobrym… Bo wierzę głęboko, że dobro czynione powróci do mnie. Ba, nawet dobro pomyślane (a z różnych przyczyn niezrealizowane – pokazujące prawdę o moim sercu i jego motywacjach) – powróci do mnie w dwójnasób.

Nie wiem tylko, dlaczego tak często jestem na nie zamknięty, dlaczego jestem skąpy w dawaniu – choćby uśmiechu, choćby drobnego gestu życzliwości. Czego się boję – że będę musiał dać się w całości? Że coś mi zabiorą?

Panie, ulecz moje serce z egoizmu. Ulecz mnie z pychy i głupoty, które każą mi koncentrować się na sobie samym i z lękiem zamykać się w sobie jak w twierdzy. Chcę, by moje serce było otwarte na Ciebie i na moich siostry i braci!

3 komentarze

  1. Bożena
    28 lut, 2013

    Panie nie moje ja ale Twoje, nie moja wola ale Twoja:)

  2. Sebastian
    25 lut, 2013

    Dzięki za to i wszystkie poprzednie rozważania. Szczęść Boże!

  3. Majka
    25 lut, 2013

    Ja dzisiaj zapomniałam o tych słowach Jezusa – bo tak łatwo jest się skupić na własnych odczuciach (często przecież słusznych!), zmęczeniu, swoich racjach, na tym że ” mi się należy”… Pod modlitwą na końcu tego tekstu podpisuję się więc obiema rękami, z wiarą i nadzieją że Jezus naprawdę uzdrawia i prowadzi do większej miłości.
    Dziękuję za to rozważanie 🙂

Skomentuj Sebastian Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *