Odkryć dach
Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk. Mk 2, 1 – 12
Ten fragment Ewangelii bardzo mi pomaga w relacjach z ludźmi, którzy wierzą słabiej, wątpią, mają trudności w spotkaniu z Bogiem, opory… bo Jezus pochwala wiarę tych czterech pomocników, którzy przynieśli paralityka, a nie wiarę samego chorego. To znaczy, że w trudnych sytuacjach, na pewien czas wystarczy moja wiara, która może pomóc innym, słabszym, dojść do Chrystusa. Ta scena w pewien sposób nadaje dodatkowy sens mojej wierze, nadaje jej ważność, wręcz pewną „misję”.
Ale schodząc głębiej w moje serce, uświadomiłem na modlitwie – po raz kolejny zresztą, że we mnie jest ta jasna, dobra, pobożna strona oraz ta ciemna, grzeszna, słaba, wstydliwa, zalękniona – sparaliżowana. Ona również potrzebuje dostać się do Jezusa, ale ta część dobra i pobożna zastawia przejście do Niego. Zobaczyłem, że czynię tak w momentach, kiedy nie chcę ujawniać mojego paraliżu, nie chcę go wyciągać na wierzch, że „dobrze jest jak jest”. Nie dopuszczając do własnej świadomości tego, co we mnie ciemne i grzeszne, nieuporządkowane i sparaliżowane – nie dopuszczam tego również przed oblicze Jezusa. Tylko że wtedy nie ma szans na uleczenie tego.
Pomyślałem więc, że potrzebuję w takich sytuacjach odkrywać dach mojego serca, przekraczać to, co próbuje zastygnąć w błogostanie pod tytułem „wszystko jest dobrze, nie ruszajmy tego”. Mój wewnętrzny paraliż potrzebuje ostatecznie trafić przed Jezusa, inaczej grozi mi śmierć, grozi zasklepienie w sobie samym, przyklepanie „trupa”.
Ostatnia rzecz, która mnie dziś poruszyła, która nie jest nowa, ale ciągle aktualna… Jezus uzdrawia i zbawia od środka, od wewnątrz mnie. Te Jego słowa: „Odpuszczają ci się twoje grzechy” dobitnie mi to pokazują. Dlatego ten dach muszę odkryć w moim sercu. Zburzyć choćby delikatnie tę budowlę, „mój mały, poukładany świat” – by mój paraliż mógł spotkać się z najlepszym i najskuteczniejszym Lekarzem. Wtedy mam szansę wstać, wziąć moje łoże i iść do domu. Wtedy mogę wrócić do siebie i być naprawdę sobą.