Ubrać się w miłość
Obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość… Na to wszystko zaś przyobleczcie miłość, która jest więzią doskonałości. Kol 3, 12 – 21
Choć „tematem” dzisiejszego dnia jest Święta Rodzina i wszystko, co z rodziną się wiąże, mnie jednak poruszyły inne słowa, a szczególnie jedno słowo. Ono czasem do mnie powraca i pokazuje mi kierunek tego, kim mam się stawać. A to słowo występuje dwa razy w tekście z listu do Kolosan.
Chodzi o słowo „przyoblec”. Brzmi ono dość staro i dzisiaj powiedzielibyśmy „ubrać się”. Paweł więc zachęca mnie do tego, bym ubrał się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, przebaczenie, znoszenie siebie nawzajem. A nade wszystko, bym ubrał się w miłość, która łączy te wszystkie cechy w sobie i sprawia, że człowiek staje się doskonały.
Bardzo mi się to słowo podoba – przyoblec się, ubrać się. Mam być ubrany w miłość, cierpliwość, pokorę, dobroć… Ten obraz pokazuje, że nie muszę wszystkiego na raz ubierać, że nie od razu mam być doskonały, lecz że to jest proces, że to trwa jakiś czas. Choć z drugiej strony te wszystkie cechy mają taki charakter, że kiedy człowiek „ubiera” jedną, to pozostałe już są pod ręką, gotowe do ubrania.
Ale te słowa trzeba dobrze zrozumieć. Bo niebezpieczeństwem jest takie ich zrozumienie, że ubieram miłość jak bluzkę lub płaszcz – po pewnym czasie mogę ją zdjąć. Jednych kocham, a innych nie cierpię – więc raz „zakładam” na siebie miłość, a innym razem ją „zdejmuję”. Ale przecież nie o to chodzi w chrześcijańskim życiu. Powiedziałbym, że mamy ubrać się w: miłość, dobroć, cierpliwość, pokorę i wszystkie inne… nie jak w ciuchy, które mogę zdjąć kiedy mi się znudzą, lecz mają stać się dla mnie jak druga skóra! Tak rozumiem słowo „przyoblec się” – to staje się mogą naturą, moim „ja”, moją tożsamością. Ubrać się w miłość oznacza że jestem kochany i kochający wszystkich, w pokorę – jestem pokorny, itd…
A ostatecznie chodzi o to, by przyoblec się w Chrystusa (Rz 13, 14), tzn. bym „ubrał się” w Niego, by Jego życie stało się moją naturą, bym stał się podobnym do Niego tak bardzo, jak tylko potrafię. Panie Jezu, bez Twojej łaski i mojego wysiłku nigdy się to nie wydarzy. Przyjdź więc z Twoją mocą i odwagą do mego serca i przemieniaj je w Siebie!
Tak jak założenie każdego stroju …z jednym uporamy się w mig z innym nam zejdzie sporo czasu. Jesteśmy natomiast przysposobieni do „tego stroju” bośmy dzieci boże i tak się na wzajem traktować powinniśmy. Nie każdy strój potrafi nam przypaść do gustu , a to już problem każdego z nas. Czy spróbować, poświęcić własne „wypracowane dobre imię”?
Odp: Warto, bo kosztuje to sporo , a przynosi jeszcze więcej. 🙂
Niech Bóg Wam błogosławi.
Tak, to proces czasem długi, żmudny i pełen zwątpień. Nie można stać się kimś nagle, kimś innym-nowym człowiekiem bez pewnej etapowości w tej przemianie. Tak jak nie można ubrać skarpetek, spodni, koszuli jednym ruchem ręki. Stać się nagle serdecznym w kontaktach, łagodnym w obyciu, cierpliwym i miłosiernym dla wszystkich. Takie 'nagle’ byłoby w konsekwencji sztucznym tworem – udawaniem. A ludzie czasami udają tak latami okłamując innych a co najgorsza to siebie ubierając jednoczesciowy kolorowy kombinezon kłamstw.
że nie od razu mam być doskonały, lecz że to jest proces, że to trwa jakiś czas.