Prorok jak ogień
Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Mt 17, 10 – 13
Eliasz jest prorokiem, który mnie fascynuje. Zresztą podobnie jak Jan Chrzciciel. Głównie za swoją bezkompromisowość, całkowite przylgnięcie do Boga, poświęcenie Mu się bez reszty, w pewien sposób nie dbanie o to, ile to pójście za Bogiem będzie ich kosztować. Być może dlatego te postacie mnie fascynują, bo sam chciałbym taki być, ale nie jestem. „Ratowanie” swojego życia, wchodzenie w kompromisy czy liczenie „kosztów” relacji z Bogiem – moje serce niestety takie operacje czasem przeprowadza. Na swoją zgubę zresztą. Choć Bogu dziękuję, że wielkie pragnienia mnie ciągle nie opuszczają i pchają w stronę bycia na wzór tych dwóch proroków – przewodników adwentowego czasu.
Zastanowiło mnie, że Syracydes przedstawia Eliasza jako kogoś, kto w sumie sprowadzał nieszczęścia na Izraela, kto przeszkadzał im w wygodnym i ułożonym życiu. Padają słowa, że on na nich głód sprowadził, zmniejszył ich liczbę (zabijając proroków bożka), zamknął niebo (susza), z niego też wyprowadził ogień (Syr 48, 1 – 4.9 – 11). Zastanowiło mnie to, bo przecież on również wskrzesił syna wdowy i sprawił, że przetrwali głód dzięki niewyczerpanemu dzbanowi oliwy i mąki – żeby dać pierwszy z brzegu przykład. Przypomniał mi się i Jan Chrzciciel i sam Pan Jezus. Wszystkich ich łączyła jedna rzecz: wobec słabych, ubogich, pokornych – byli bardzo łagodni, pocieszający, wspierający. Jezus, który na przekór zwyczajom jada z grzesznikami, pozwala się dotykać prostytutkom, itd. Natomiast wobec tych, którzy są elitą religijną, wobec najbardziej pobożnych, ale jednocześnie najbardziej pysznych i aroganckich, najbardziej zdystansowanych do Boga i obojętnych – są właśnie bezkompromisowi, ostro ich napominają i ukazują mocne znaki działania Boga.
W związku z tym pomyślałem o tym, że potrzebuję mieć w moim sercu takiego Eliasza. Bo tu nie chodzi o walkę na zewnątrz, o podziały między ludźmi. Ci są tacy, a ci tacy. Na jednych trzeba grzmieć, a drugich przytulać. Odkrywam sam w sobie przestrzenie, gdzie staję się arogancki i zbyt pewny siebie, gdzie w imię jakiejś własnej pobożności nie wspomagam bliźniego i nie szukam jego dobra, gdzie ciężko mi się zaangażować i zaczynam być biernym obserwatorem swojego własnego życia i tego, co Bóg chce we mnie uczynić. Na dodatek jakoś łatwiej mi wtedy przychodzi oceniać innych, oczywiście oceniać negatywnie, jako tych „gorszych”…
Panie mój, poślij proszę do mego serca Eliasza, by pokazywał mi te wszystkie miejsca w moim sercu, które zaraziła choroba hipokryzji, oporu przeciwko Tobie, zamknięcia na bliźniego, skupienia na sobie i tym, że to „ja mam rację”. Niech pokaże mi te miejsca, w których próbuję wygodnie się ułożyć w tym życiu, zapominając o innych i o Tobie. Panie, poślij Eliasza, by – jak to powiedziałeś – naprawił wszystko. Daj mi łaskę przylgnięcia do Ciebie i wierności Tobie aż po krzyż.
Eliasz jest prorokiem, który mnie fascynuje, ponieważ przeszłam podobne doświadczenia 🙂