Miłość z krzyża
Choć już prawie zaczynamy Adwent, to jednak chcę się jeszcze na chwilę zatrzymać przy tym, czego doświadczyłem w ostatnim tygodniu, kontemplując Jezusa idącego na śmierć za mnie.
Pewnego dnia zatrzymaliśmy się na siedmiu słowach Jezusa, wypowiedzianych z krzyża. Pochodzą one z różnych ewangelii, choć w większości z Łukasza i Jana. Te słowa to: „Ojcze, przebacz im…”, „Dziś ze mną będziesz w raju”, „Niewiasto, oto syn Twój”, „Boże mój, czemuś mnie opuścił”, „Pragnę”, „Wykonało się” oraz „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego”.
Poruszyły mnie dwie rzeczy. Prawie połowa z tych słów w rzeczywistości mówi o głębokiej, bliskiej relacji Jezusa z Ojcem. Nawet słowa o opuszczeniu przez Boga – jeśli Jezus odmawiał wtedy Psalm 22, to musiał dojść do słów: „To Ty wydobyłeś mnie z łona mej matki, już przy jej piersi napełniłeś mnie ufnością. Od urodzenia Tobie jestem powierzony, od kolan matki Tyś jest moim Bogiem”. To opuszczenie przez Boga jest przez Jezusa bardzo odczuwalne, ale w głębi Jego ducha jest jak najściślej zjednoczony z Ojcem. Poruszyło mnie to odkrycie, bo zobaczyłem, że w najgorszym momencie swojego życia Jezus jest przy Ojcu. Zdałem sobie natomiast sprawę, że kiedy mi się coś sypie, kiedy idzie nie tak, kiedy piętrzą się przeciwności (które wcale nie są sprawą życia i śmierci, jak u Jezusa), to zaczynam narzekać albo chować się, obrażam się na wszystkich, zamykam w sobie, oddalam od ludzi, od Boga. Jezus zaś – zupełnie przeciwnie. On jest wtedy przy Ojcu, On prosi Go, by przebaczył oprawcom, w ręce Ojca oddaje swojego ducha i wyznaje wiarę w Niego pośród opuszczenia i totalnej klęski.
W tych słowach Jezusa z krzyża i nie tylko w nich zobaczyłem i poczułem coś jeszcze. Choć to najgorszy moment w życiu Jezusa, On jeszcze tutaj jest zdolny dawać nam, co tylko najlepsze. Uczniowi i nam daje Matkę, Oprawcom (i mnie wśród nich) daje przebaczenie, Łotrowi obiecuje raj, nawet po śmierci – daje krew i wodę, daje otwarte serce. W najgorszym momencie życia – On jest ciągle tym, który daje. Wydaje siebie do końca. Bardzo mnie to poruszyło, bo podobnie jak wyżej – uświadomiłem sobie, że w takim najtrudniejszych momentach mojego życia to raczej ja oczekuję, że od innych otrzymam: wsparcie, pocieszenie, konkretną pomoc, a na pewno choćby uśmiech, życzliwość, ulitowanie się nade mną i moim stanem… Jezus płaczkom jerozolimskim każe płakać nad samymi sobą i swoimi dziećmi a nie nad Nim. I wcale nie gra On tutaj jakiegoś supermena, które nic nie rusza. On po prostu daje siebie całkowicie, bez końca, nie zostawiając dla siebie absolutnie nic. Zabiorą Mu na koniec szatę i tunikę, o którą rzucą losy, a kiedy umrze, zostanie pochowany w nie swoim grobie. Nie ma dla siebie absolutnie nic.
Panie Jezu, trudno jest Ciebie naśladować w tym wydawaniu siebie do końca. A jednak czuję, że chcesz, bym za Tobą poszedł. Na tyle, na ile będę umiał, oddając Ci każdego dnia coraz większą przestrzeń mojego życia, mojego serca. Uczyń mnie tym, kim chcesz, abym był. Chcę być na Twój wzór, realizując pragnienia, które złożyłeś w moim sercu, ale według Twojego planu, nie mojego.
Przydługi ten wpis, ale jeszcze jedno… Niedawno była Uroczystość Chrystusa Króla. Męka wg św. Jana też mówi o Jezusie jako Królu. A mnie skojarzyło się ćwiczenie ze św. Ignacego zwane „Wołaniem Króla”. Tam Ignacy mówi o naśladowaniu Chrystusa jako Króla. Dodaje na koniec, że „ci zaś, co chcieliby więcej Go kochać i odznaczyć się we wszelakiej służbie swego Króla wiecznego i Pana wszech rzeczy…” – no właśnie, jak odznaczyć się więcej? Na myśl przychodzą wielkie rzeczy dla Chrystusa, wielkie akcje ewangelizacyjne, rozwinięcie niezwykle skutecznego apostolstwa, Msze dla tysięcy, uzdrowienia, nawrócenia… Nie! Nic z tych rzeczy! Jeśli ktoś chce się odznaczyć w służbie Króla niebieskiego, Jezusa Chrystusa, to ma „naśladować Go w znoszeniu wszelkich krzywd i wszelakiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie tak zewnętrznym, jak i duchowym…”. Jezus sam przeszedł tę drogę jako pierwszy. Oto prawdziwy Król! Oto prawdziwe naśladowanie Chrystusa.
Panie mój, tego właśnie chcę i pragnę i taka jest moja dobrze rozważona decyzja…