Sól i światło
Wy jesteście solą ziemi… Mt 5, 13 – 16
Co jakiś czas zastanawiam się, czy moje życie ma smak. Nie tylko dla mnie. Bo jakoś spontanicznie szukam tego, co mi nada smak. Ale czy ten smak „rozsiewam” wokół siebie. Czy moje życie smakuje również innym. Bo przecież nie żyję dla siebie. Nie mogę powiedzieć, że mój bliźni mnie nie obchodzi. Jezus daje mi jasną wskazówkę – masz być solą dla ziemi, masz ziemi nadać smak: miłości, cierpliwości, łaski, miłosierdzia, sprawiedliwości, pokoju, łagodności, siły, odwagi, pokory… Im bardziej jestem podobny do Jezusa, tym więcej jest we mnie smaku. Im więcej we mnie egoizmu i szukania siebie – tym bardziej się czuję zwietrzały, podeptany i nie nadający się do niczego.
Soli nie musi być wiele. Chodzi o to, by miała wyrazisty smak. Mogę być jedynym kryształkiem na całą okolicę, bylem tylko miał klarowny smak, odróżniający się od pozostałych smaków świata. Bez Ciebie Panie jestem zwietrzały, bez Ciebie – wyrzucony.
Mam być światłem. Nie wystarczy, bym nadawał smak. Ten drugi obraz dopełnia pierwszy. Mam świecić. Zawsze mi się wtedy przypomina przykład z żarówką, która by świeciła musi być podłączona do źródła prądu. Kto jest źródłem prądu? Oczywiście, Jezus! Choć wielu ludzi jeździ na rekolekcje, chodzi na pielgrzymki, skupienia, czuwania, itp. żeby „naładować swoje wewnętrzne akumulatory”, to jednak nie są akumulatorami. Na ile im wystarcza tego „ładowania”? Czasem na tydzień, miesiąc, może dwa. A reszta czasu? Byle do następnej pielgrzymki? Błąd. Nie jestem akumulatorem – jestem światłem, jestem żarówką – mam świecić! To Jezus jest źródłem mojej siły, energii, mocy, źródłem mojego światła. Mam być do Niego „podłączony” dwoma kabelkami (jak w żarówce: plus i minus). Tak – dla Jezusa, Nie – dla grzechu. Wtedy zaświecę. Rekolekcje czy pielgrzymki mają mi pomóc oczyścić „kabelki”, którymi jestem złączony z Jezusem. Mają mi pomóc odnowić to połączenie ze źródłem Miłości.
A po co to wszystko? Aby ludzie widzieli dobre czyny w nas. Nie słowa, bo miłość zasadza się bardziej na czynach niż na słowach (św. Ignacy z Loyoli, Ćwiczenia Duchowe). Mają widzieć mnie w akcji, w działaniu. Można smak soli badać końcem języka, ale chodzi o to, by potrawa była smaczna. Trzeba do niej sól dosypać, wymieszać, rozpuścić. Liczy się działanie, które swoje źródło ma w miłości i staje się miłością. Ze światłem podobnie. Ludzie mają widzieć moje działanie i chwalić Ojca! Bo człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana swego chwalił… (św. Ignacy, Ćwiczenia Duchowe). Jeśli mnie chwalą, to dobrze, ale to nie moja rzecz. Mają chwalić Ojca. Chyba, żebym bardzo chciał, żeby mnie chwalili, na mnie skupiali swoją uwagę. Cóż, moja nagroda nie jest tutaj – chyba, że ta ziemska chwała mi wystarczy.
Obym świecił wystarczająco mocno, by z daleka było widać Jezusa. Obym smakował wystarczająco wyraziście, by Bóg był we wszystkim uwielbiony!