Zbawieni przez codzienność

Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie, spragnionym i daliśmy Ci pić? Mt 25, 31 – 46 Kilka dni temu usłyszeliśmy, by uczynków pobożnych (modlitwa, post, jałmużna) nie robić na pokaz. A dzisiaj widzimy zwykłe czynności – dać jeść, pić, przyodziać, odwiedzić, które są widoczne i nagrodzone przez Boga. Ta zwyczajność czynności, ich codzienność mnie poruszyła. Jeść, pić, odwiedzić, przyodziać – to przecież każdy z nas robi i to często. To, co zwykłe staje się niezwykłe, staje się drogą zbawienia. Ta codzienność i naturalność tych czynności przejawia się w jeszcze jednym – pytaniu, jakim zadają sądzeni: „Kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym…?”...

Czytaj Dalej

Prorok jak ogień

Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Mt 17, 10 – 13 Eliasz jest prorokiem, który mnie fascynuje. Zresztą podobnie jak Jan Chrzciciel. Głównie za swoją bezkompromisowość, całkowite przylgnięcie do Boga, poświęcenie Mu się bez reszty, w pewien sposób nie dbanie o to, ile to pójście za Bogiem będzie ich kosztować. Być może dlatego te postacie mnie fascynują, bo sam chciałbym taki być, ale nie jestem. „Ratowanie” swojego życia, wchodzenie w kompromisy czy liczenie „kosztów” relacji z Bogiem – moje serce niestety takie operacje czasem przeprowadza. Na swoją zgubę zresztą. Choć Bogu dziękuję, że wielkie pragnienia mnie ciągle nie opuszczają i...

Czytaj Dalej

Umycie nóg

Jezus… wstał od wieczerzy, zdjął szatę, wziął płócienny ręcznik i przepasał się nim. Następnie wlał wodę do miednicy i zaczął obmywać uczniom nogi, oraz wycierać je płóciennym ręcznikiem, którym był przepasany. J 13, 4 – 5 Wcale nie chciałem, by Jezus mi umył nogi. Nie pozwoliłem Mu nawet wstać od stołu. Jakbym przeczuwał, czym to się może skończyć… Tak właśnie rozpocząłem rozważanie męki Jezusa podczas III tygodnia moich miesięcznych Ćwiczeń Duchowych. A co było dalej? Gest umycia nóg wstrząsnął mną. W moich uczuciach niewiele brakowało do autentycznego przerażenia. Łatwiej mi było usługiwać do stołu i robić mnóstwo innych rzeczy, aniżeli pozwolić podejść Jezusowi do mnie z miednicą i...

Czytaj Dalej

Zaangażuj się w wiarę

On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. Mk 10, 46 – 52 Bartymeusz… siedzi sobie przy drodze, jako niewidomy nie pracuje, żebrze. Dostaje od życia to, co innym zbywa. Być może przyprowadzają go na miejsce całodziennego siedzenia, a może już sam sobie radzi. W każdym razie jego sytuacja jest chyba nie do pozazdroszczenia. Ta sytuacja zaczyna się zmieniać, kiedy Jezus przechodzi tuż obok. Z nim idą Jego uczniowie i spory tłum ludzi. Chciałoby się powiedzieć „przechodzi Kościół”, czyli ludzie wraz z apostołami (pasterzami). Bartymeusz zaczyna wołać. Czym jest jego wołanie? To modlitwa. On wchodzi w relację z Jezusem: „Jezusie, ulituj się nade mną”. Już ma dosyć swojej...

Czytaj Dalej

Odwagi, Ja jestem!

Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie. Mt 14, 22-36 Intryguje mnie Jezus, który po rozmnożeniu chlebów, odsyła wszystkich od siebie, łącznie z uczniami i idzie na górę, aby się modlić. Mam wrażenie, że to sedno tego tekstu. Zapada wieczór, a więc jest ciemno – warunki mało sprzyjające dla człowieka, a Jezus pozostaje sam. Kiedy we mnie jest jakaś ciemność, to trudno mi zostać samemu, strasznie się wtedy miotam –  jak ta łódź uczniów przy przeciwnym wietrze. Ciemność, przeciwny wiatr, wysokie fale – wzbudzają mój lęk. A w tym wszystkim Jezusa nie ma ze mną. Przynajmniej ja to tak odczuwam. Jakoś ten tekst nie mówi mi o tym, jak cudowny jest Jezus, jak wielkie rzeczy potrafi, lecz...

Czytaj Dalej