Jak trwoga…
A Bóg czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego… Łk 18, 1 – 8 Obie sytuacje, w których widzę dzisiaj intensywną modlitwę prośby do Boga, są sytuacjami granicznymi, w zagrożeniu życia. Zarówno Izraelici, którzy mają stoczyć walkę z Amalekitami (Wj 17, 8 – 13), jak i wdowa z Ewangelii. Zawsze się zastanawiałem, czy w to nie jest trochę tak, że „jak trwoga, to do Boga”. I pewnie tak jest. Czy to źle? Myślę, że nie, ale pod warunkiem, że przychodzę do Niego nie tylko wtedy, kiedy jest trwoga. Ta sytuacja niebezpieczeństwa czy zagrożenia tylko wzmaga moją modlitwę i relację z Bogiem, moje zaufanie do Niego, które jednak w mojej codzienności jest obecne. Nie...
Czytaj DalejWiara i czyny
Sądzimy bowiem, że człowiek osiąga usprawiedliwienie przez wiarę… Rz 3, 21 – 29 Święty Paweł mocno podkreśla, że zbawić się mogę tylko przez wiarę w Jezusa Chrystusa, który za mnie umarł i zmartwychwstał. Nie jestem w stanie sam wyciągnąć siebie z bagna za włosy. Potrzebuję Zbawiciela i jest nim Jezus Chrystus. Zbawienie to jest działanie Boże względem mnie, to Jego czyn, Jego „praca” (jak to ujął św. Ignacy z Loyoli) dla mnie. Wszystko, co On czyni – robi dla mnie. Więc na zbawienie nie jestem w stanie w żaden sposób sobie zasłużyć, tak by Bóg „musiał” mi je dać jako moją zasługę. Nie mam takiej mocy. Ani przestrzeganie Prawa, ani chodzenie do kościoła – nic nie jest w...
Czytaj DalejStróż
Mój Anioł poprzedzi cię i zaprowadzi do Amoryty… Wj 23, 20 – 23 Mocne są dzisiaj słowa o aniele, którego Bóg posyła przede mną. Jego rola jest doniosła. Ma mnie strzec i doprowadzić do miejsca, które Bóg mi wyznaczył. Więc w sumie wychodziłoby na to, że mam spokojnie iść za nim… Ale nie jest tak prosto. Mam go szanować. Mam być uważnym na jego słowo. Już z tym są problemy, a co dopiero z następnym zdaniem, bym mu się w niczym nie sprzeciwiał. Przecież ja mam swój pomysł na życie i sam wiem doskonale, którą drogą pójść. W nim jest imię Boże, to znaczy, że on sam od siebie niczego nie robi. Mam go nie tylko słuchać, ale także wypełniać słowo. O dobrym duchu wiele mówi św. Ignacy w regułach...
Czytaj DalejZmierzać do…
Ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Łk 9, 51 – 56 Zaintrygowały mnie dziś te słowa. Powtarzają się dwa razy. Jezus idzie do Jerozolimy. I oczywiście, sens pierwszy jest taki, że Samarytanie nie przyjęli Go, bo był Żydem i szedł do Jerozolimy, a oni czcili Boga nie w świątyni, lecz u siebie – na górze. Jednak dla mnie ten sens się pogłębił, gdyż Jezus nieustannie zmierza ku swemu przeznaczeniu – ku Jerozolimie. Idzie tam, gdzie do-pełni swojego życia. A ja? Dokąd zmierzam? Jaki jest kierunek mego życia? Są momenty, w których też chcę iść do Jerozolimy. I zdaję sobie sprawę, że tam trzeba „chcieć” iść. Tam się ma do-pełnić i moje życie. Ale czasem… uciekam od tego miasta, uciekam od wysiłku,...
Czytaj DalejKim jesteś?
A wy za kogo mnie uważacie? Łk 9, 18 – 22 Pytanie Jezusa miało mnie sprowokować do myślenia. Miało przenieść „ciężar” mojej fascynacji Nim z tego, co zewnętrzne, na głębię mego serca. Bo przecież Boga nie da się nigdy w pełni poznać, by móc powiedzieć, kim On jest. Zdaję sobie sprawę z tego, że znam Go bardzo powierzchownie. Widzę to szczególnie wtedy, kiedy On zaczyna mi mówić o krzyżu, cierpieniu, odrzuceniu. Nie moim – lecz dotyczącym Jego. Często jestem jak Piotr, który mówi: Nigdy to na Ciebie nie przyjdzie. Tylko nie zgadzając się na krzyż Jezusa, nigdy nie zgodzę się na swój. Nie zgadzając się na Jego odrzucenie, mojego również nie przyjmę. Będę żył w iluzji i roztrzaskam się na...
Czytaj Dalej