Wiara i czyny
Sądzimy bowiem, że człowiek osiąga usprawiedliwienie przez wiarę… Rz 3, 21 – 29 Święty Paweł mocno podkreśla, że zbawić się mogę tylko przez wiarę w Jezusa Chrystusa, który za mnie umarł i zmartwychwstał. Nie jestem w stanie sam wyciągnąć siebie z bagna za włosy. Potrzebuję Zbawiciela i jest nim Jezus Chrystus. Zbawienie to jest działanie Boże względem mnie, to Jego czyn, Jego „praca” (jak to ujął św. Ignacy z Loyoli) dla mnie. Wszystko, co On czyni – robi dla mnie. Więc na zbawienie nie jestem w stanie w żaden sposób sobie zasłużyć, tak by Bóg „musiał” mi je dać jako moją zasługę. Nie mam takiej mocy. Ani przestrzeganie Prawa, ani chodzenie do kościoła – nic nie jest w...
Czytaj DalejŚlady Boga
To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku… Łk 11, 29 – 32 Trzeba mieć wyjątkową ślepotę i zatwardziałość serca, by patrząc na znaki, ciągle żądać nowych. Jezus odkrył w tych ludziach przewrotność, czyli celowe działanie, zamierzony opór. Niechęć przed przyjęciem czegoś, co było tak oczywiste. W tych ludziach nie było wiary, bo wiara wszak nie bierze się z widzenia znaków, lecz ze słuchania Słowa (Rz 10, 17). Ale czy w tych ludziach ta ślepota i zatwardziałość były takie wyjątkowe? Też się z tym spotykam i czasem odkrywam to również u siebie. Mam wrażenie, że dzieje się tak przeważnie wtedy, kiedy jakoś bardzo chcę usprawiedliwić chodzenie „swoimi drogami”. Kiedy pragnę przyklepać i...
Czytaj DalejUzdrowienie pogranicza
Stało się, że Jezus zmierzając do Jerozolimy… Łk 17, 11 – 19 Najpierw uderzyło mnie to właśnie zdanie – Jezus zmierza do Jerozolimy. Idzie ku swemu przeznaczeniu, ku śmierci, bo tam przecież umrze. To jest kierunek Jego życia. Nie ucieka, nie chowa się, nie kombinuje. Wychodzi życiu naprzeciw. Ale w tej drodze przechodzi przez pogranicze swojej rodzinnej Galilei i obcej Samarii. Czuję w moim sercu dokładnie to samo pogranicze – pogranicze dobra i zła, czegoś bliskiego, jak rodzinna ziemia, i czego obcego. Jezus przechodzi również przez to pogranicze mego życia, On nigdzie nie boi się wejść. A tam? Spotyka dziesięciu trędowatych. W Biblii, kiedy mowa o trądzie, to mowa jest również o grzechu. A więc to moje...
Czytaj DalejUwijać się
Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Łk 10, 38 – 42 Mogę mieć Jezusa pod dachem i zajmować się sobą. Życie wciąga jak wir rwącej rzeki i nie pozwala na chwilę odpoczynku, na zatrzymanie się i zastanowienie. Tak właśnie działa Marta w moim sercu. I nawet nie chodzi o to, co mam do zrobienia codziennie i co absorbuje moją uwagę. Chodzi o czas modlitwy i czas Eucharystii. W tych momentach schodzę w głąb sanktuarium mego serca, by spotkać się z moim Stwórcą, Panem i Zbawicielem. Ale czy rzeczywiście dochodzi do spotkania? W mojej głowie jest często młyn, albo karuzela. Nie umiem zatrzymać myśli, które wstrzeliwują do mojej świadomości coraz więcej informacji, niezałatwionych spraw, osób i relacji –...
Czytaj DalejZmierzać do…
Ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Łk 9, 51 – 56 Zaintrygowały mnie dziś te słowa. Powtarzają się dwa razy. Jezus idzie do Jerozolimy. I oczywiście, sens pierwszy jest taki, że Samarytanie nie przyjęli Go, bo był Żydem i szedł do Jerozolimy, a oni czcili Boga nie w świątyni, lecz u siebie – na górze. Jednak dla mnie ten sens się pogłębił, gdyż Jezus nieustannie zmierza ku swemu przeznaczeniu – ku Jerozolimie. Idzie tam, gdzie do-pełni swojego życia. A ja? Dokąd zmierzam? Jaki jest kierunek mego życia? Są momenty, w których też chcę iść do Jerozolimy. I zdaję sobie sprawę, że tam trzeba „chcieć” iść. Tam się ma do-pełnić i moje życie. Ale czasem… uciekam od tego miasta, uciekam od wysiłku,...
Czytaj Dalej