Robić swoje

Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra… Rz 8, 26 – 30 Trudno czasem uwierzyć, że to, co mnie spotyka, jest dla mojego dobra. Choć św. Paweł zapewnia, że Duch nieustannie się we mnie modli, szczególnie wtedy, gdy nie umiem się modlić, gdy wyłazi cała moja nieporadność, a nawet zaniedbania. Skoro trwa we mnie modlitwa Ducha, który przenika moje serce, to w konsekwencji wszystko jest dla mojego dobra. Nawet to, co trudne, czego po ludzku i spontanicznie nie łączę z „dobrem”. Paweł daje tu tylko jeden warunek – jeśli Go miłuję. A ja? W głębi serca – kocham bardzo! Dla mnie żyć to Chrystus, powtarzając za św. Pawłem. Nie wyobrażam sobie, by moje życie miało być...

Czytaj Dalej

Do czego podobne…

Podobne jest do ziarnka gorczycy… Podobne jest do zaczynu… Łk 13, 18 – 21 W punkcie wyjścia Królestwo Boże jest bardzo małe. Ledwo zauważalne, prawie nieodczuwalne. Ale ma w sobie ogromną siłę. Tak wielką, że z tego, co małe, wyrasta coś bardzo wielkiego. To, co niewielkie, zakwasza wszystko. Pomyślałem o pokorze. Dla mnie pokora jest jakby przepustką, legitymacją świadczącą o przynależności do Królestwa Bożego. A bez wątpienia jest ona czymś bardzo małym i jako taka się ukazuje. Drzemie w niej jednak olbrzymia siła, która wszystko potrafi rozsadzić od środka, wszystko „zakwasić”, wszystkiemu nadać dobry, szlachetny i pełen miłości smak. Na tą chwilę wiem jedno – tego mi właśnie brakuje....

Czytaj Dalej

Równina

Zszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Łk 6, 12 – 19 Patrząc na to wszystko, co dzieje się w dzisiejszej Ewangelii, a co dla mnie jest wzorcową drogą modlitwy, pomyślałem dzisiaj, że… jest to strasznie trudne i nie mam na to sił. Wyjść na górę, aby się modlić. Sama modlitwa to jak najbardziej, ale do niej naprawdę trzeba wyjść… z siebie, ze swojego egoizmu, zapatrzenia w swoje sprawy, w swój nos. No i wyjść na górę. Trzeba pokonać trud, wysiłek. Trzeba się wspiąć, a idąc w górę człowiek w pewien sposób „oddala się” od tego, co było dotychczas, od swojego „domu”, bezpieczeństwa, znanego. „Sama modlitwa to jak najbardziej” – napisałem przed chwilą. To...

Czytaj Dalej

Rozpoznawać tu i teraz

I dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne? Łk 12, 54 – 59 Umiem rozpoznawać wygląd ziemi i nieba. Po prostu patrzę na świat i wyciągam wnioski. Z jednej strony rozpoznawanie wyglądu to jak osądzanie po pozorach, po tym, co zewnętrzne. Z drugiej strony to, co zewnętrzne wskazuje również na to, co się za tym kryje. Rozpoznawanie pogody dotyczy w jakimś sensie tego, co przyszłe, co wydarzy się wkrótce. Ale według Jezusa mam rozpoznawać obecny czas, a więc to, co jest tu i teraz. Potrzebuję świadomości obecnego czasu, bo łaska przychodzi właśnie teraz! Zatrzymały mnie również słowa, iż nie potrafię rozpoznawać obecnego czasu i tego, co słuszne – sam z siebie. To znaczy, że Bóg włożył we mnie...

Czytaj Dalej

Jak trwoga…

A Bóg czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego… Łk 18, 1 – 8 Obie sytuacje, w których widzę dzisiaj intensywną modlitwę prośby do Boga, są sytuacjami granicznymi, w zagrożeniu życia. Zarówno Izraelici, którzy mają stoczyć walkę z Amalekitami (Wj 17, 8 – 13), jak i wdowa z Ewangelii. Zawsze się zastanawiałem, czy w to nie jest trochę tak, że „jak trwoga, to do Boga”. I pewnie tak jest. Czy to źle? Myślę, że nie, ale pod warunkiem, że przychodzę do Niego nie tylko wtedy, kiedy jest trwoga. Ta sytuacja niebezpieczeństwa czy zagrożenia tylko wzmaga moją modlitwę i relację z Bogiem, moje zaufanie do Niego, które jednak w mojej codzienności jest obecne. Nie...

Czytaj Dalej