Zbawieni przez codzienność
Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie, spragnionym i daliśmy Ci pić? Mt 25, 31 – 46
Kilka dni temu usłyszeliśmy, by uczynków pobożnych (modlitwa, post, jałmużna) nie robić na pokaz. A dzisiaj widzimy zwykłe czynności – dać jeść, pić, przyodziać, odwiedzić, które są widoczne i nagrodzone przez Boga. Ta zwyczajność czynności, ich codzienność mnie poruszyła. Jeść, pić, odwiedzić, przyodziać – to przecież każdy z nas robi i to często. To, co zwykłe staje się niezwykłe, staje się drogą zbawienia.
Ta codzienność i naturalność tych czynności przejawia się w jeszcze jednym – pytaniu, jakim zadają sądzeni: „Kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym…?” Oni nie są świadomi, że zrobili coś dla Boga. Oni byli sobą, działali zgodnie z tym, co ludzkie. Ktoś potrzebował jeść, to mu dali. Nie zamknęli swego serca i domu na potrzebujących. Czasem nam się wydaje, że dla Boga powinniśmy robić coś nadzwyczajnego, coś wielkiego, wspaniałego, godnego Jego Osoby, Jego chwały, majestatu. Tymczasem tym czymś „wielkim” jest usłużyć drugiemu i to czymś najzwyklejszym na świecie. Czymś, co jest podstawowe i niezbędne do życia: pożywienie, napój, odzienie. Czymś, co buduje relacje – odwiedziny.
To, co duchowe łączy się z tym, co cielesne, materialne. Potrzebujemy zarówno uczynków pobożnych, czynionych w ukryciu, gdzie tylko Bóg widzi. Potrzebujemy również tych codziennych czynności, podtrzymujących nasze życie fizyczne i nasze relacje. Dla mnie wynika to wszystko z Wcielenia. Bóg stał się człowiekiem i w Nim to, co cielesne połączyło się z tym, co duchowe; to, co ziemskie z tym, co niebieskie. Wszystkie te zwyczajne czynności prowadzą do zbawienia. Kiedy słyszę, że np. księża czy zakonnice zajmują się rzeczami „wzniosłymi”, a osoby świeckie tymi „przyziemnymi” to odczuwam w sobie bunt. Bo to oznacza, że człowiek został rozdzielony w sercu i nie widzi, że do zbawienia idziemy przez to, co materialne, co cielesne, co „przyziemne” właśnie. Nie ma innej drogi.
Panie, naucz mnie być sobą, naucz mnie czynić każdą czynność tak, by prowadziła mnie do zbawienia. Daj mi zadziwienie Tobą, który jesteś w każdym człowieku, nawet tym, którego nie lubię, który jest dla mnie przykry, lub wręcz moim nieprzyjacielem. Chcę Ciebie szukać i znajdować we wszystkim!
Odniosę się do fragmentu ojca tekstu, który może nie spowodował we mnie buntu ale krew w żyłach mi się zagotowała. Chodzi mi o fragment dotyczący duchownych oraz ludzi świeckich. Nie wiem czy ja w swoim dotychczasowym życiu napotykałam tych pierwszych nieodpowiednich czy też nie rozumiałam tego co mówią. Myślę, że takich jak ja jest na świecie więcej. Ja też sądziłam, że do naszego zbawienia potrzeba tego co duchowe i tego co materialne ale niektórzy stawiają bardziej na duchowe czego nie mogę pojąć.