Boże wysłuchaj, tęsknię
Wtedy zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On rzecze: „Oto jestem”. Iz 58, 1 – 9
Dziś znów mowa o poście. Jak ma on wyglądać? Sam Bóg wypowiada się w tej kwestii, ale poruszyło mnie to, w jakim kontekście go pokazuje. Mówi bowiem o wysłuchaniu modlitwy przez Boga. Choć ludzie mnożyli posty i umartwienia, Bóg ich nie wysłuchał. I Bóg pokazuje, na czym polega błąd, o jaki post Mu chodzi.
Dla mnie ten post to naśladowanie Boga. Bo cóż znaczą słowa, by rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić uciśnionych i połamać jarzmo? To język wolności, o której mowa przy wyjściu Izraelitów z niewoli egipskiej. To język wolności, ku której prowadzi mnie Bóg. Wolności od grzechu, zła, szatana, ciemności… Mój post ma być naśladowaniem Boga w dzieleniu chleba z głodnymi, przyodzianiem nagiego, wprowadzeniem do domu tułaczy… jakbym słyszał Jezusa mówiącego o sądzie ostatecznym: bo byłem głodny, byłem nagi, byłem przybyszem…
Zapytałem siebie, czy z tym właśnie kojarzę post. Odpowiedź była przecząca. Bo niestety, zbyt często post kojarzy się z jakimś ćwiczeniem „samo-doskonałości”, z próbą „ulepszenia” siebie samego, coś jak w komputerze – by moje oprogramowanie skoczyło z wersji 1.0 np. na 2.0, a gdyby się dało to może od razu na 3.0. No chyba że szukam nie nawrócenia, lecz przypudrowania lub lekkiej kosmetyki, to wtedy może wersja 1.0 zamieni się w 1.1. Tylko czy nie oszukuję trochę samego siebie? Czy nie spłycam?
I jeszcze jedno, co mnie poruszyło… Bóg mówi przez Izajasza, że jeśli mój post będzie właśnie taki, będzie naśladowanie Boga, to wtedy On wysłucha, wtedy mi odpowie, wtedy wręcz będzie na moje usługi. Mocne słowa, ale dotykają mojej głębokiej intuicji dotyczącej relacji i bliskości z Bogiem. Tego, że On nie jest automatem do spełniania moich życzeń, lecz przede wszystkim mam być podobnym do Niego, mam być z Nim w głębokiej (jak tylko się da) relacji…
Ewangelia też jest o poście (Mt 9, 14 – 15). Tym razem uczniowie Jana pytają Jezusa, dlaczego Jego uczniowie nie poszczą. Jezus mówi o oblubieńcu, którym sam jest i o tym, że kiedyś będzie im zabrany. Od jakiegoś czasu, modląc się tym tekstem, pytam siebie o moją relację do Jezusa i moją tęsknotę. Bo kiedy Oblubieńca mi zabierają, kiedy mam wrażenie, że zostałem sam, nie doświadczam Go, kiedy jestem w strapieniu duchowym, w pewnej oschłości duchowej – czy tak za Nim tęsknię, że nie dojadam, nie dosypiam… bo to by był ten post… z tęsknoty. Jak zakochani, którzy świata poza sobą nie widzą…
Panie, nie zawsze mam takie uczucia względem Ciebie, nie zawsze tęsknię za Tobą w trudnych momentach. Jeszcze zbyt często próbuję po swojemu, próbuję sam sobie poradzić, bez Ciebie. Panie, niech te słowa o poście wiercą mi dziurę w brzuchu, niech nie dają mi spokoju… bo chcę w pełni należeć do Ciebie, w pełni Ciebie naśladować, ile tylko się da, ile tylko mogę.