Iść za…
Przeto wiara rodzi się z tego, co się słyszy… Rz 10, 9 – 18
Jezus powołuje pierwszych apostołów, w tym i dzisiejszego patrona – św. Andrzeja. Idzie brzegiem jeziora i wzywa ich. To takie banalne, że aż boli. Bo przecież przechodzi jakiś (dość) nieznajomy mężczyzna, mówi rybakom, by poszli za Nim, i oni… to robią! Dlaczego? Dlaczego Mu zaufali tak szybko? Bez sprawdzenia, bez dopytania, bez upewnienia się. Po prostu usłyszeli słowo i rzucili wszystko. Tak prosto, krótko i ładnie napisane, ale pod spodem tych prostych słów…
Jeśli wiara rodzi się z tego, co się słyszy, a tym, co się słyszy jest słowo Chrystusa, to tego właśnie doświadczyli owi rybacy. Usłyszeli słowo Jezusa i natychmiast na nie odpowiedzieli. Bez warunków wstępnych, bez zabezpieczeń, bez ociągania. Wyobrażam to sobie jednak tak, że słowo padło u nich na podatny grunt. Ono ich niejako „zniewoliło”, skoro odpowiedź była tak radykalna. Jednak grunt był przygotowany, jak to Jezus powie potem w niejednej przypowieści. Aby słowo wydało plon stokrotny, potrzebuje paść na żyzną glebę. Ono ma moc samo z siebie (o tym przekonali się nasi dzisiejsi bohaterowie), jednak pomiędzy cierniami, na skale czy drodze Słowo (ziarno) niewiele zdziała.
Dzisiejsze słowo pokazuje mi jeszcze jedną rzecz. Wiara to nie jest zbiór przekonań, to nie jest pobożnie umeblowana głowa. Wierzyć oznacza „iść za…”, tak, jak ci rybacy. Wierzyć według tego słowa oznacza uwierzyć Słowu i wyruszyć w drogę za Nim. I to dotyczy każdego człowieka, nie tylko jakoś „specjalnie” powołanych. Więc jeśli nie idę za Chrystusem, jeśli nie ma w moim życiu naśladowania Go, to czy w ogóle wierzę?
W odpowiedzi na Słowo nie pada żadne słowo. Odpowiedzią jest działanie. Dzieje się tak, bo Słowo nie potrzebuje potwierdzenia, jest prawdziwe. Dlatego odpowiedż św. Andrzeja jest natychmiastowa i radykalna. W obliczu Prawdy nie da się nic dopowiedzieć, można jedynie złożyć świadectwo z własnego życia.
Wierzyć oznacza „iść za…”, naszym Panem Jezusem Chrystusem. W każdej sytuacji mojego życia i w pocieszeniu i w strapieniu .
Bo iść za Nim to wielkie błogosławieństwo ale i czas próby. Uczę się jeszcze CAŁKOWITEGO zawierzenia Panu, bo tkwi we mnie moje „ja” 🙂