Rozpoznawać tu i teraz
I dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne? Łk 12, 54 – 59
Umiem rozpoznawać wygląd ziemi i nieba. Po prostu patrzę na świat i wyciągam wnioski. Z jednej strony rozpoznawanie wyglądu to jak osądzanie po pozorach, po tym, co zewnętrzne. Z drugiej strony to, co zewnętrzne wskazuje również na to, co się za tym kryje. Rozpoznawanie pogody dotyczy w jakimś sensie tego, co przyszłe, co wydarzy się wkrótce. Ale według Jezusa mam rozpoznawać obecny czas, a więc to, co jest tu i teraz. Potrzebuję świadomości obecnego czasu, bo łaska przychodzi właśnie teraz!
Zatrzymały mnie również słowa, iż nie potrafię rozpoznawać obecnego czasu i tego, co słuszne – sam z siebie. To znaczy, że Bóg włożył we mnie konkretne „narzędzia”, które mi w tym pomagają. Czy naprawdę tak trudno otworzyć oczy, by zobaczyć przechodzącego Pana? Wokół siebie widzę tyle wrażeń i rozproszeń, że trudno mi czasem zobaczyć choćby ślady przechodzącego Jezusa. A On na pewno przechodzi przez moje życie, na pewno jest w nim obecny i zostawia ślady. Nie rzucają się jednak nachalnie w oczy, nie biją kolorowymi światłami i krzykliwym hałasem. Bóg jest w ciągłym ruchu, przechodzi i robi to naprawdę delikatnie, subtelnie, nieomal niezauważalnie. Bo jednym z Jego imion jest pokora. Nie narzuca się, choć jest Stwórcą i Panem.
Dojść z przeciwnikiem do zgody. Kto jest moim przeciwnikiem? Najpierw przyszedł mi na myśl mój bliźni, ten konkretny, którego mam obok siebie i z którym czasem naprawdę ciężko wytrzymać. Dojść z nim do zgody oznacza jednocześnie, że chcę dojść do zgody z samym Bogiem. Kiedy więc trudno o przebaczenie, kiedy zacinam się i przestaje płynąć we mnie strumień miłosierdzia – może się wtedy okazać, że moim przeciwnikiem jest sam Bóg. A nie jest mi łatwo pojednać się ze światem, z Bogiem, z drugim człowiekiem. Najtrudniej zaś – z samym sobą. Okazać sobie miłosierdzie, przebaczyć, a może wręcz rozczulić się nad samym sobą. Nie po to, by tak zostać, lecz by przyjąć podobną postawę wobec bliźniego. Bo miło-sierdzie ma dla mnie coś wspólnego z o-sierdziem, czyli sercem. To postawa, gdzie moje serce, nawet zranione, jest zaangażowane bez reszty w relacje. Moje serce, które zranione ma tendencje do zamykania się w sobie – przez miłosierdzie staje się odważne, czyli takie, które nie boi się opowiedzieć historii swojej słabości.
Panie, naucz mnie dostrzegać przychodzącego Ciebie tu i teraz, w czasie łaski. Ogarnij mnie swoim miłosierdziem, by nim nasiąknął jak gąbka wodą i mógł je rozdzielać wszystkim, bez końca.
To postawa, gdzie moje serce, nawet zranione, jest zaangażowane bez reszty w relacje.