Rozpoznać ślady gwoździ
Podnieś rękę i włóż w mój bok… J 20, 19 – 31
Jezus przychodzi także do mojego domu, zamkniętego z obawy przed… właśnie, co jest tymi moimi „żydami”, przed którymi się chowam? Właśnie do takich zalęknionych Jezus mówi: Pokój wam! Tymi słowami nie likwiduje niepokojów, wojen, konfliktów i nieporozumień, lecz osadza je na innym poziomie. Na poziomie serca, które doświadcza tego, że całe jest w ręku Boga, który jest większy niż wszystko, więc… cóż może mi zagrozić? Nawet śmierć – cóż ona znaczy? Wszak jestem w ręku Boga, więc nic złego mi się nie stanie. A przecież śmierć to nasz największy egzystencjalny lęk. To właśnie znaczy pokój, który może dać tylko Bóg i nie da się go w sobie wyprodukować.
Mówiąc te słowa Jezus pokazuje mi ręce i bok. Pokazuje mi swoje rany, a więc miejsca słabe, wrażliwe, niedoskonałe, miejsca wzgardy i poniżenia. On czyni to pierwszy! Ja tak często boję się być wrażliwym, boję się pokazać moich ran, boję się dotyku innych, bo przecież może zaboleć. I pewnie nie raz zaboli. Tyle tylko, że będzie to oznaczać, iż serce jest żyjące i wrażliwe, a nie znieczulone, czy wręcz skamieniałe. Być może po to Jezus mówi mi dziś: „Pokój wam”, bym nie bał się pokazać moich ran, moich dziur – naśladując w tym Jego samego. On zawsze jest pierwszy!
Bez tego nie ma prawdziwego miłosierdzia. Bez rozpoznania śladów gwoździ, bez rozpoznania miejsca ran i bez dotknięcia ich – w sobie i w bliźnich. Dotknięcia właśnie z miłością, czułością, empatią, delikatnością, wrażliwością, jako czegoś naprawdę intymnego, ważnego, głębokiego, czegoś co odsłania naszą wewnętrzną tkankę – odsłania nas samych. Bez takiej postawy, bez takiego zbliżania się do własnych ran oraz ran moich bliźnich, miłosierdzie będzie tylko teorią, a koronka do miłosierdzia – jeszcze jedną formą pobożności, zamiast stać się modlitwą przemieniającą świat. Bo miłosierdzie zawsze jest związane z ranami i to właśnie pokazuje nam Jezus.
Po tym, jak Jezus pokazał uczniom ręce i bok – tchnął na nich moc Ducha Świętego. Te słowa przypomniały mi tchnienie życia, jakie otrzymał człowiek przy swoim stworzeniu. A skoro tutaj to tchnienie jest powiązane z miłosierdziem… to może jest tak, że miłosierdzie jest tchnieniem nowego życia! Kiedy przyjmuję przebaczenie i kiedy przebaczam, kiedy okazuję sobie i innym miłosierdzie, wtedy przyjmuję i daję nowe życie, które przynosi Duch.
A zaczyna się to wszystko od dotknięcia ran Chrystusa, do czego On sam zaprasza. A dotykać Jego ran oznacza dotykać ran moich bliźnich, w których On mieszka. Wszak wszyscy jesteśmy Ciałem Chrystusa. Jak więc chcę dotykać Ciało Chrystusa (bliźnich)?
Jan mówi dziś na koniec, że Jezus uczynił wiele znaków, ale właśnie te znaki zapisano, abym uwierzył że Jezus jest Mesjaszem. Czym jest ten dzisiejszy znak? To ZNAK RAN, który jest równocześnie znakiem miłosierdzia.
Panie, miej miłosierdzie dla nas i całego świata!