Pusto i późno
Miejsce jest puste, a pora już późna. Mk 6, 34 – 44
Tak mi się te słowa skojarzyły najpierw z owym „gdzie i kiedy”, które pojawiły się przy okazji tekstu Ewangelii o Trzech Mędrcach zdążających do Betlejem. Dzisiaj te słowa wypowiadają uczniowie. Podobnie jak oni, zdarza mi się zauważyć tylko brak. Dostrzegam pustkę i późną porę. Dla mnie wiele rzeczy może stać się pustymi oraz za późno. Dla Boga jednak ani miejsce nie jest puste, ani pora za późna. Bo na wypełnienie pustki miłością nigdy nie jest za późno i nigdy nie jest zbyt pusto.
Ciągle nienasycone moje serce. Chce więcej i więcej. Miłości oczywiście. I to jest bardzo dobrze. Wiem, że nigdy nie przestanę być głodny, aż kiedyś, po drugiej stronie drzwi zwanych śmiercią, Bóg nasyci mój głód w pełni. Tak wierzę. Ale teraz muszę być głodny, jak każdy. Dlaczego? Bo gdybym przestał być głodny, to przestałbym pragnąć. Uznałbym, że nie jestem głodny, że już wszystko mam, a w związku z tym… nikogo i niczego nie potrzebuję. Tymczasem Boga zawsze potrzebuję. Jego miłości – nieustannie. Łaski również.
Więc głód, który jest we mnie, odbieram jako coś dobrego, prawdziwego. Tylko że zbyt często koncentruję się tylko na nim, nie dostrzegając, że pozwalam Bogu wypełniać moją pustkę, w porę i nie w porę, nawet, gdy wydaje się za późno – kiedy dostrzegam głód bliźniego i próbuję go nakarmić tą odrobiną, którą mam. Tyle wystarczy. Im więcej bowiem daję z siebie, tym więcej otrzymuję. To jest najważniejsza reguła, prawo miłości. Ona mnoży się wtedy i tylko wtedy, kiedy człowiek ze swego niedostatku daje wszystko, co ma (całego siebie). Jak owa wdowa wrzucająca do skarbony dwa pieniążki.
Bo w tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, lecz że On sam nas umiłował… (1 J 4, 7 – 10). Miłość polega na tym, że najpierw zostałem pokochany, a potem kocham ja – każdego, kogo spotkam na drodze. Najpierw zostałem pokochany, a potem naśladuję Tego, kto mnie pokochał pierwszy. Na tym polega miłość. Inna miłość nie istnieje.
Chyba podobna myśl o nienasyceniu serca zawiera się w Ośmiu Błogosławieństwach. Żeby dusza człowieka garnęła się do Pana, musi odczuwać tę pierwotną tęsknotę do Niego, która manifestuje się poczuciem braku, jakiegoś niedostatku w tym świecie.
Więc głód, który jest we mnie, odbieram jako coś dobrego, prawdziwego.
1. głód BOGA
2. głód miłosci