Równina
Zszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Łk 6, 12 – 19
Patrząc na to wszystko, co dzieje się w dzisiejszej Ewangelii, a co dla mnie jest wzorcową drogą modlitwy, pomyślałem dzisiaj, że… jest to strasznie trudne i nie mam na to sił. Wyjść na górę, aby się modlić. Sama modlitwa to jak najbardziej, ale do niej naprawdę trzeba wyjść… z siebie, ze swojego egoizmu, zapatrzenia w swoje sprawy, w swój nos. No i wyjść na górę. Trzeba pokonać trud, wysiłek. Trzeba się wspiąć, a idąc w górę człowiek w pewien sposób „oddala się” od tego, co było dotychczas, od swojego „domu”, bezpieczeństwa, znanego.
„Sama modlitwa to jak najbardziej” – napisałem przed chwilą. To nie do końca tak, bo Jezus modli się w nocy, modli się całą noc. A noc jest niezwykle ciężka. To ciemności, brak pewności, zabezpieczenia, budzą się wtedy schowane w dzień lęki. Trwać w czymś takim na modlitwie… bardzo trudno. Pokusa jest silna, by zejść z powrotem na dół, tą samą drogą, którą się weszło, i po cichu wsunąć się w może nie wystygłe jeszcze do końca łóżeczko. Tam jest cicho, bezpiecznie, swojsko.
Duża to pokusa i ciężka do zwalczenia, kiedy wkoło szaleją różne burze i wyolbrzymione obawy. Kiedy świat jakby się walił, wszystko przerasta, a serce jak w klatce. Przyszedł mi ostatnio obraz Eliasza, który ma już wszystkiego dosyć i czeka pod krzaczkiem na śmierć, albo jak Jonasz, który postanawia zwiać, bojąc się tego, co go może spotkać. O mały włos nie przyplątałby się również Jeremiasz…
Zejście z góry modlitwy jest tylko w jedną stronę – na równinę i do ludzi. Na równinę, czyli każda modlitwa ma mnie prowadzić do pokory. Dlatego nie chcę schodzić (może jak Piotr podczas Przemienienia – zbuduję namioty i zostaniemy tutaj). Bo zejście z góry Przemienienia też prowadziło do pokory – prosto pod krzyż. Ja nie potrafię być pokorny i boleśnie się o tym przekonuję. A z tym wiąże się wyjście ku ludziom. Tak mówi tekst. Kiedy zeszli na ową równinę, wtedy spotkali tłum. Modlitwa zawsze prowadzi do drugiego człowieka – prowadzi do pokory i do służby. Inaczej nie jest to modlitwa albo zła modlitwa (jak nazywa ją św. Jakub w swoim liście).
Panie, obym wyszedł na górę, obym chciał podjąć wysiłek, bo inaczej nigdy się nie dowiem, co czeka na mnie po drugiej stronie góry. A tym mniej się dowiem, KTO czeka na mnie na górze…
Modlitwa zawsze prowadzi do drugiego człowieka – prowadzi do pokory i do służby.