Wiara i czyny
Sądzimy bowiem, że człowiek osiąga usprawiedliwienie przez wiarę… Rz 3, 21 – 29
Święty Paweł mocno podkreśla, że zbawić się mogę tylko przez wiarę w Jezusa Chrystusa, który za mnie umarł i zmartwychwstał. Nie jestem w stanie sam wyciągnąć siebie z bagna za włosy. Potrzebuję Zbawiciela i jest nim Jezus Chrystus. Zbawienie to jest działanie Boże względem mnie, to Jego czyn, Jego „praca” (jak to ujął św. Ignacy z Loyoli) dla mnie. Wszystko, co On czyni – robi dla mnie.
Więc na zbawienie nie jestem w stanie w żaden sposób sobie zasłużyć, tak by Bóg „musiał” mi je dać jako moją zasługę. Nie mam takiej mocy. Ani przestrzeganie Prawa, ani chodzenie do kościoła – nic nie jest w stanie „zmusić” Boga do tego, by mnie zbawił. Zbawienie dostaję za darmo! Niełatwo mi w to uwierzyć, szczególnie, że świat pcha mnie mocno w aktywizm, w działanie i ostatecznie liczy się efektywność. To, że jestem i taki, jaki jestem – w pełni kochany przez Boga – wydaje się mieć mniejsze znaczenie i wartość dla dzisiejszego świata.
Ale równocześnie w Ewangelii słyszę dziś słowa: Biada! (Łk 11, 47 – 54). Jezus wypowiada je względem faryzeuszów i uczonych w Prawie. To, co im wypomina, to ich zachowanie, czyny, działania (albo zaniechanie). Po raz kolejny w życiu uświadomiłem sobie to, że wiara i czyny się zazębiają. Moje czyny nie są w stanie zasłużyć na zbawienie (które mam za darmo), lecz są owocem wiary. Jeśli wiara jest dla mnie skarbem, to dobro, które czynię pod jej wpływem jest pokazaniem tego skarbu na zewnątrz. Bo przecież nie może się ukryć miasto położone na górze i nie stawia się światła pod łóżkiem. Chcę czynić dobro ponieważ wierzę. Ona sama – bez czynów – jest martwa, jak powiada św. Jakub (Jk 2, 14 – 26).
Panie mój, chcę wiarą przeżywać moją codzienność, taką jaka ona jest. Chcę to robić w taki sposób, by jej owocem było dobro, czynione z miłości. Bo miłość i wiara są ze sobą ściśle splecione i karmią w ten sposób moją nadzieję, że na zawsze żył będę z Tobą w Twoim domu!