Kochać okiem
Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własny oku nie dostrzegasz? Łk 6, 39 – 42
Oko chwyta obrazy z rzeczywistości i wprowadza je do serca, a także wyraża na zewnątrz to, co jest w środku mnie. Innymi słowy oko jest zwierciadłem mojej duszy. Jezus pokazuje mi dzisiaj, że to zwierciadło może zostać zawalone przez drzazgę albo belkę. Kiedy o tym pomyślałem, to zobaczyłem, że często miałem na nim całe metry sześcienne drewna, które nie pozwalało mi dobrze widzieć.
Ten fragment jest kontynuacją tego, co wczoraj, czyli miłości nieprzyjaciół. Zapytałem siebie więc, czy moje oko potrafi kochać? Czy potrafię kochać moim okiem siebie samego i mojego bliźniego? Inaczej mówiąc: jak patrzę na siebie i moich bliźnich?
Jeśli przez oko mam dostęp do mojej duszy, to pytanie jest o moje intencje i motywacje. Mam patrzeć na siebie i innych czystym sercem i czystym wzrokiem, nie zmąconym przez dwuznaczność i podejrzliwość. Św. Ignacy zawsze powtarzał, by oko mojej intencji było czyste. Dla św. Piotra zaś miłość zakrywa wiele grzechów (1 P 4, 8). Jezus wzywa mnie, bym najpierw spoglądał w swoje serce, zanim osądzę serce bliźniego. Mam zrobić rachunek sumienia i popatrzeć na swoje belki, które uniemożliwiają mi widzenie człowieka i świata takim, jak widzi je Bóg. Bo o to w tym wszystkim chodzi. Tu nie wystarczy pytać siebie o czyny. Ustami mogę kłamać, a oczy będą wtedy uciekać na boki. Robiąc rachunek sumienia potrzebuję wychodzić od moich czynów i pytać siebie: Dlaczego? Dlaczego postępuję tak a nie inaczej, co się za tym kryje? Moje czyny to tylko zewnętrze przejawy tego, co dzieje się w sercu. A ja mam pytać: Dlaczego? – bo w tym pytaniu zawarte są moje intencje i motywacje. Tu mogę odkrywać moje belki, które zaciemniają moje patrzenie i sprawiają, że miłość przestaje płynąć.
Bo oczami mogę kochać. Mogę tak patrzeć na bliźniego, że poczuje się przyjęty, zaakceptowany, wsparty – i to niezależnie, czy ma coś „za uszami”, czy nie. Mało tego – skoro Jezus każe mi najpierw patrzeć na samego siebie, to wzrok pełen miłości i akceptacji mam również skierować na siebie. Powiedziałbym nawet, że w pierwszej kolejności. Bo kiedy na siebie będę patrzył dobrym, łaskawym i miłosiernym okiem, tak samo spojrzę na bliźniego. Ten wzrok nie oznacza przyzwolenia na zło, nie oznacza wybielenia czy usprawiedliwienia. Naśladowanie Chrystusa oznacza stanie w prawdzie, więc zło będę również widział. Ale to oznacza równocześnie – nie potępiaj! Patrz na wszystkich i wszystko oczami pełnymi miłości. A jeśli z mego serca – poprzez moje oczy – popłynie miłość, wtedy wróci ona do mnie i użyźni glebę mego serca. Moja dusza stanie się jak ogród na wiosnę, rozkwitający niezliczoną ilością pachnących kwiatów i uzdrawiających ziół.
A jeśli z mego serca – poprzez moje oczy – popłynie miłość, wtedy wróci ona do mnie i użyźni glebę mego serca