Z głodu
Nawet tegoście nie czytali, co uczynił Dawid, gdy był głodny on i jego ludzie? Łk 6, 1 – 5
Czytając ten tekst i rozważając go, najczęściej zatrzymywałem się na bezdusznych faryzeuszach, którzy z prawa zrobili sobie bicz na ludzi. Dla nich stale coś jest nie tak, ciągle coś im przeszkadza, nie są w stanie sobie, ani innym odpuścić (odpuścić w podwójnym znaczeniu: zarówno „wyluzować”, jak i „darować, przebaczyć”). Z takim podejściem nigdy nie jest dobrze, bo zawsze może być lepiej. To postawa, która nakręca mechanizmy perfekcjonizmu do granic wytrzymałości. Tak się nie da żyć. A to oznacza, że każde prawo musi zawierać w sobie miłosierdzie, musi mieć takie mechanizmy, które łagodzą ostrze przepisu i czynią je bardziej ludzkim. Prawo musi zawierać w sobie miłosierdzie i dlatego stosuje się je wobec każdego człowieka indywidualnie, biorąc pod uwagę jego sytuację, kontekst, okoliczności. Źle się dzieje, kiedy człowieka dostosowuje się do prawa. Wtedy każdego można zniszczyć.
Dziś moją uwagę przykuło słowo „głód”, które pada w tekście. Bo nie podejrzewam Jezusa i Jego uczniów do celowego prowokowania faryzeuszy swoim zachowaniem. Jezus nie przyszedł znieść Prawo, ale je wy-pełnić. A zatem? Nie przestrzegają szabatu… z głodu. Z tej potrzeby człowieka do zachowania swojego życia. Dla Jezusa to wystarczający powód pokazując, że to On – Syn Człowieczy – jest panem szabatu, tak samo jak jest Panem Życia.
Pomyślałem o moich głodach. Nie o tych fizycznych, lecz duchowych, emocjonalnych, psychicznych. Odzywają się od czasu do czasu. Zadałem sobie pytanie o to, ile jestem w stanie zrobić, by głód zaspokoić? Jak wielką mam determinację, a jak bardzo daję sobie spokój i przymieram z głodu. Ile jestem w stanie przekroczyć, by nie ponieść uszczerbku na zdrowiu czy życiu. Ale za tym musi iść drugie pytanie: gdzie szukam zaspokojenia mojego głodu? U kogo to czynię? Bo zdałem sobie sprawę, że nie zawsze Bóg jest pierwszym źródłem mojego pokarmu, pierwszym źródłem informacji (parafrazując reklamę jednej ze stacji radiowych), pierwszym źródłem życia. Tak często szukam gdzie indziej, próbując swoją duszę „napchać” byle czym. Kiedy sobie to uświadamiam, to żałuję, że nie wytrzymałem głodu, że nie wytrzymałem cierpienia i napięcia z nim związanego. Żałuję, że pozwalam na niszczenie samego siebie, choć w danym momencie wydawało mi się to czymś „dobrym”. Okazuje się często, że takim nie jest, albo dużo mniej dobrym, niż sprawiało wrażenie.
A na koniec pomyślałem o tym, ile sam sobie tworzę „przepisów i praw”, których nikt mi z zewnątrz nie narzuca, a które stają się dla mnie obciążeniem i za nieprzestrzeganie których zaczynam siebie „karać”. Jak bardzo brakuje mi wolności i radości życia, zamartwiając się rzeczami, przyzwyczajeniami czy zwyczajami, które nijak się mają do wolności – wpisanej we mnie przez Boga – a które sam sobie wkładam na barki. Sam siebie skazuję wtedy na pokarm, który nie daje mi życia…
„Zadałem sobie pytanie” – myślę, że to bardzo ważne, zadawać sobie pytania i szukać odpowiedzi.
Panie Jezu, proszę daj mi odwagę, by zadawać sobie pytania, daj Światło, by znajdować odpowiedzi.