Ścierpieć zło
Aby nie wyszydzono naszej posługi… 2 Kor 6, 1 – 10
Okazać się sługą Boga przez wszystko… poruszyły mnie te słowa, szczególnie zaś to, od czego Paweł zaczyna swoją wyliczankę. Zaczyna ją od cierpliwości i to wielkiej. Niezależnie, co go spotyka – jest cierpliwy. Taka postawa sprawia, że nikt nie szydzi z jego posługi (głoszenia Chrystusa jako Pana i Zbawiciela) oraz okazuje się sługą Boga. Pisze on też o innych cechach, ale ta cierpliwość mocno mi dziś zapadła w serce.
Oczywiście pisze o cierpliwości we wszelkich trudnościach, utrapieniach, uciskach, chłostach, więzieniach, rozruchach, trudach, a nawet postach i czuwaniach. Być cierpliwym w tym wszystkim, co na mnie spada, na co często nie mam wpływu. Naturalnie człowiek chce się z tego uwolnić, ale kiedy jest to niemożliwe, to przecież warto ponarzekać, popsioczyć na kogoś, wyzywać, a może nawet przeklinać w duchu. Tymczasem cierpliwość jest cnotą, która innym ludziom, patrzącym z zewnątrz mówi, że ten człowiek naprawdę jest sługą Boga i nie ma powodu do szydzenia z jego posługi.
Połączyło mi się to z dzisiejszą Ewangelią, w której Jezus mówi o tym, by nie stawiać oporu złemu (Mt 5, 38 – 42). Podczas mszy, słuchając kazania, zastanawiałem się nad tym – co oznaczają te słowa? Czy to znaczy, że mam być bierny wobec zła? Mam stać się kozłem ofiarnym, chłopcem do bicia – zawsze i wszędzie?
Nie stawiać oporu złemu… zło ma taką właściwość, że nakręca kolejne zło. Ktoś, kto Cię uderzy, czeka na to, aż mu oddasz, by mieć kolejny pretekst, by Ciebie jeszcze raz uderzyć, być może mocniej. I tak karuzela zła się kręci. To, co zrobił Jezus na krzyżu było czymś niepojętym – zło zostało zatrzymane i przebaczone („Ojcze, przebacz im…”). Jezus nikomu nie oddał, nie prosił Ojca o zemstę (nawet sprawiedliwą „oko za oko”). W pewien sposób zło zjadło własny ogon, bo ze strony Jezusa, niewinnego lecz najbardziej skrzywdzonego nie było żadnej reakcji, której zło się spodziewało. I nawet prowokowało (zejdź z krzyża, wybaw sam siebie).
Łącząc te dwa dzisiejsze czytania rozumiem słowa: „nie stawiać oporu złemu” jako trwanie w cierpliwości. Dla mnie zaś słowo cierpliwość ma coś wspólnego z cierpieniem. Pewnie to nie wyczerpuje tego słowa, ale cierpliwość w moim odczuciu oznacza ścierpieć sytuację, w której się znalazłem i na którą nie mam żadnego wpływu. Niby jestem wtedy bezsilny, ale nie bezradny – cierpliwość jest właśnie tą reakcją, za pomocą której radzę sobie w mojej bezsilności. I czuję również, że cierpliwość jest zaledwie połową „sukcesu”, jeśli chodzi o radzenie sobie ze złem. Bo druga połowa to okazać miłość temu, który występuje przeciwko mnie. Nie tylko cierpliwość względem niego, ale coś więcej, coś zupełnie przeciwnego do tego, czego się spodziewa. Bo zło tak naprawdę można wyleczyć tylko miłością. I to miłością, która płynie z krzyża, miłością, którą Bóg nas pokochał w momencie, kiedy byliśmy Jego wrogami (grzesznikami).
ścierpieć sytuację, w której się znalazłem i na którą nie mam żadnego wpływu.
Refleksja często przychodzi po fakcie. Uczę się .Cały czas się uczę:)