Jezus cierpliwy
Byli właśnie w drodze… Mk 10, 32 – 45
Uczniowie ujawniają dzisiaj wiele uczuć. A to wszystko za sprawą Jezusa. Przez chwilę pomyślałem, czy Jezus również we mnie wzbudza tyle poruszeń, emocji, a przynajmniej jakiejś refleksji, zastanowienia (choć bardziej wolę poruszenia – zarówno te emocjonalne, jak i mojej woli, bo w nich jest po prostu życie).
Bliscy Jezusa odczuwają zdziwienie połączone z przestrachem. Jezus ich mocno wyprzedza. Coś każe Mu wręcz pędzić, gnać w kierunku Jerozolimy (gdzie ma być zdradzony, wydany, zabity i gdzie zmartwychwstanie). A oni się boją. Słyszą już po raz trzeci zapowiedź tych dramatycznych wydarzeń. I co? Za pierwszym razem Piotr się stawia, odwodzi Jezusa i dostaje ostrą reprymendę. Za drugim razem nie rozumieją, a boją się go zapytać, więc milczą – jak zauważa św. Marek. A teraz? A teraz to dwóch z nich od razu postanawia zmienić temat. Jak nie rozumiemy, to po co się szarpać. Spróbujmy pogadać o czymś innym, może bardziej przyziemnym, przyjemnym…
Porusza mnie i zachwyca spokój Jezusa. On nie denerwuje się na uczniów, że Go nie rozumieją. Pewnie zdaje sobie sprawę, że mówi im o naprawdę trudnych rzeczach. Jakby wierzył, że kiedyś to pojmą. Nie dziwi się też prośbie dwóch uczniów. Tak mi się przynajmniej wydaje. Bo Jezus wie, co jest w sercu człowieka. Nie dziwi się, że jest w nas pragnienie władzy, panowania, kontrolowania, że lubimy, by nasze było na wierzchu, lubimy „pierwsze miejsca w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach”. On zna moje serce.
Cierpliwie tłumaczy Dwunastu, na czym polega prawdziwa władza. Przynajmniej dla mnie z tego tekstu bije jakiś spokój Jezusa, Jego przyjęcie całej tej sytuacji. Przecież mógł się wkurzyć. Mógł powiedzieć, że znowu chcą tego samego (co jakiś czas przecież kłócą się o to, kto jest z nich największy), że Go nie rozumieją, że są tacy tępi, oporni na wiedzę, ciągle błądzący, itd. On ich przyjmuje z tym, co mają w głowie i sercu. Wiele im tłumaczy. Bo bardzo chce, by im się wszystko w głowie poprzestawiało.
Poprzestawiało? Myślę, że tak. By naprawdę zmienili myślenie, tzn. nawrócili się. Bo co myśleć o Człowieku, który zamiast uciekać od krzyża, właśnie do niego się zbliża i jeszcze przyspiesza w jego kierunku. Co myśleć o Kimś, dla kogo prawdziwa władza to służenie innym, a prawdziwe życie zaczyna się dopiero wtedy, kiedy się je straci. To przeczy naszej ludzkiej, zdroworozsądkowej logice.
Jezus kieruje zachętę dla tych, którzy chcą być naprawdę wielcy i naprawdę pierwsi. Którzy chcą się wybijać, chcą górować nad innymi. I nie ma na to innego sposobu, jak służba, jak schowanie swoich ambicji by stać się pokornym, jak wyciągnięcie ramion i pozwolenie, by inny mnie opasał i poprowadził, gdzie nie chcę. Ale to, co mnie dzisiaj najbardziej porusza to fakt, iż Jezus cierpliwie tłumaczy mi to wszystko i nie potępia mnie za to, że jeszcze tak nie potrafię, że ciągle się uczę, że stale mi daleko do takiej postawy. Nie strofuje mnie: „przecież już to powinieneś wiedzieć”, „dlaczego ciągle mam ci to tłumaczyć”, „ależ tępy jesteś”, „ile ja się z tobą muszę namęczyć”… Czasem sam sobie to mówię, sam siebie nie przyjmuję, sam siebie próbuję ukarać za moje niedoskonałości i niedoróbki.
A Jezus… cierpliwy wobec mnie, spokojny, przyjmujący, wyrozumiały, delikatny. On wie, że ostatecznie przyjmę Jego chrzest i wypiję Jego kielich. Ale nie własną mocą i własną doskonałością, lecz mocą Ducha Świętego, mocą samego Boga, bez którego nic uczynić nie mogę.
„…stać się pokornym, jak wyciągnięcie ramion i pozwolenie, by inny mnie opasał i poprowadził, gdzie nie chcę…”
– i tak właśnie KRRiTV prowadzi mnie tam gdzie tego nie chce…
z artykułu wynika, że nie mogę przyjść na marsz w obronie TV Trwam bo będę niepokorny, bo wystąpię przeciwko władzy, tak?
– premier podpisuje ustawę o dofinansowanie ludobójstwa (in vitro), mimo tego, że część narodu tego nie chce…
czy to znaczy, że część narodu ma się opasać i prowadzić drogą której nie chce?
– o ideologii gender już nie wspomnę….
Moim zdaniem artykuł dobry, ale dużo jest w nim niedomówień. To nie Ewangelia, gdzie trzeba rozważać go z pomocą Ducha Świętego. Nie tylko katolik przeczyta ten artykuł i bardzo dużo będzie mógł sobie zinterpretować, na swoją korzyść.
A może to i dobrze, jak całkowicie upadnie chrześcijaństwo oraz wartości katolickie na tym świecie to może będzie koniec świata, o który codziennie się modlę „…przyjdź królestwo Twoje…”
To nie jest artykuł. Nie pisuję tu artykułów, lecz to, co mnie dotyka z Ewangelii. Pisząc to, do głowy mi nie przyszło, by to uogólniać do poziomu państwa, KRRiTV czy coś podobnego. W związku z tym z mojego dzielenia nic nie wynika o przychodzeniu na marsze, o walce z in vitro czy o gender. Bo ja tego tam po prostu nie napisałem. To, co napisałem, może kogoś zainspirować, poruszyć serce czy umysł w drodze ku Bogu, w coraz bliższej relacji z Nim. Może też nic nie wzbudzić. I też dobrze. W tym, co piszę, daję wgląd czytelnikom, tak nieśmiało, w niektóre zakamarki mego serca, gdzie Pan Bóg zostawia swoje ślady, kiedy rozważam Jego Słowo. I tak trzeba to rozumieć. Pozdrawiam serdecznie!
mocą samego Boga, bez którego nic uczynić nie mogę.:)