Żyć aż po brzegi
Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. J 2, 1 – 11
Zatrzymało mnie dziś i poruszyło słówko „wszystko”. Słudzy mają zrobić wszystko, co powie im Jezus. Wszystko zawiera w sobie całkowitość, totalność. Oni nie mają roztrząsać, czy Jezus powie im mądrze, czy to, co każe im zrobić będzie rozsądne, ekonomiczne, ergonomiczne, estetyczne… Mają zrobić wszystko. W tym „wszystko” zawiera się nie tylko mechaniczne zrobienie czynności. W to jest niejako włożony cały człowiek. Bo przecież sługa może się nie zgadzać z tym, co ma zrobić, jemu może to zgrzytać intelektualnie czy emocjonalnie. Bo on by to zrobił inaczej. A jednak potrzebuje swoją wolę nagiąć do kogoś innego. Ma zrobić wszystko, co inny mu każe. Zrobić wszystko oznacza wiec całkowicie podporządkować się temu, który mówi.
Bardzo szybko to słowo „wszystko” odniosło mnie do św. Ignacego. W jego Autobiografii, na samym jej końcu są takie zdania: Przeciwnie, zawsze wzrastał w pobożności, to jest w łatwości znajdowania Boga, a teraz więcej niż kiedykolwiek w swoim życiu. Za każdym razem i o każdej porze kiedy tylko chce Boga znaleźć, znajduje Go [Aut 99]. To „wszystko” u Ignacego wyraża się w słowach: „za każdym razem i o każdej porze”. Zawsze znajduje Boga w swoim życiu, to znaczy że traktuje Go bardzo poważnie, na serio i wprowadza Go w całe swoje życie. Wszystko, cokolwiek się dzieje w życiu, konsultuje z Bogiem, omadla, przedstawia Mu. Staje przed Bogiem jak otwarta księga, którą Ten może czytać bez żadnego problemu, bez żadnej przeciwności.
Bo zrobić wszystko, co powie Jezus oznacza również oddać Mu wszystko. Łatwość znajdowania Boga u Ignacego brała się stąd właśnie, że wszystko Jemu oddawał, że robił wszystko, co Jezus mówił. Wydaje się zresztą, że mamy tu jedną z najprostszych definicji pobożności: zawsze wzrastał w pobożności, to jest w łatwości znajdowania Boga…
I Jezus każe im nalać do stągwi wody aż po brzegi, do pełna. Zrobić wszystko, co On każe, to wypełnić stągiew mego życia wodą aż po brzegu. Woda skojarzyła mi się z życiem, z codziennością. Dla wielu ludzi to szarzyzna życia, nuda, to co pospolite, mało czasem wartościowe, niewarte uwagi. Tylko że moje życie jest wypełnione codziennością i mam ją wypełniać aż po brzegi. Dopiero wtedy wydarzy się cud. Próba wypełnienia czymś innym nie zmieni mojego życia. Kiedy nie będzie wypełnione po brzegi, również cud może nie nastąpić. Mam zrobić wszystko… i aż po brzegi.
Oddać życie totalnie Bogu to żyć codziennością aż po brzegi. W tym powołaniu, w jakim jestem – jako człowiek, mężczyzna lub kobieta, zakonnik, ksiądz, jako mąż czy żona, pracownik, szef, podwładny, kimkolwiek jestem… Żyć po brzegi to zrobić wszystko, co powie mi Jezus. Żyć po brzegi to szukać Go i znajdować we wszystkim. Nawet tam, gdzie wydaje się, że jest ziemia niczyja, spalona przez tragedie i jakby „piekło na ziemi”. Gdzie wydaje się, jakby Bóg opuścił… tych ludzi, to miejsce, te sytuacje.
Żyć po brzegi i zrobić wszystko… tak mam przeżywać i doświadczać codzienności. Czekanie tylko na specjalne okazje nic nie wniesie. Życie przejdzie mi obok, przeleci przez palce. Bo tam jest pełnia życia aż po brzegi, tam jest zrobienie wszystkiego – w tej wodzie znajdującej się w stągwiach. A Bóg już z tego uczyni najprzedniejszy gatunek wina…
Niestety daleko mi do robienia wszystkiego co mi Jezus nakazuje.
Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”- najpierw muszę usłyszeć, a z tym mam problem.
Panie Jezu proszę, daj mi pragnienie bym ciągle chciała Cię szukać
i wsłuchiwać się w to co mówisz, a jak już usłyszę daj mi odwagę , by robic moje „wszystko”.
Żyć po brzegi i zrobić wszystko….. dla Pana Boga, Jemu służyć. Panie proszę o wybaczenie jak się rozpędzam po „swojemu”ale dziękuje ,ze znajdujesz na mnie sposób 🙂