Wstał i poszedł
On zostawił wszystko, wstał i poszedł za Nim. Łk 5, 27 – 32
Poruszyły mnie dziś te słowa, a szczególnie słowo „wstał”. To, co można sobie wyobrazić o Lewim, to jego pracę celnika, a więc kogoś skoncentrowanego na tym, by ściągnąć odpowiednią kwotę podatków dla okupanta. Jak uczy historia, często celnicy pobierali większe kwoty i nadwyżkę zatrzymywali dla siebie, dorabiając się znacznych majątków. To były pewnie dwa powody, dla których byli pogardzani i uważani za grzeszników przez swoich współziomków.
Ale Lewi miał niesamowite szczęście. Koło jego miejsca pracy, gdzie był pochylony nad pieniędzmi, zajęty swoimi sprawami – przechodzi pewien człowiek. Być może słyszał o nim, ale czy go interesował? Tego nie wiem. Jedno jest pewne – krótkie słowa: „Pójdź za mną” wywarły na nim tak piorunujące wrażenie, że zostawił wszystko, czym do tej pory był. To „Pójdź za mną” jest tak przeszywające, że ma moc odmienić życie człowieka i przekręcić je o 180 stopni.
Najpierw celnik zostawia wszystko. Uwalnia się od tego wszystkiego, co do tej pory było sensem i wypełnieniem jego życia. Czy był z tym szczęśliwy? Tego nie wiem. Ale na pewno łatwo mu nie było. Odrzucany przez swoich, jakby trochę zamknięty w swoim życiu, swoich sprawach… Teraz zostawia to wszystko. Temat wolności bardzo mnie drąży. Tej, która jest najgłębiej każdego z nas. Wolności, której nikt i nic nie jest w stanie mi zabrać. Nawet, gdy nie mam żadnego wpływu na okoliczności życia, na czyjeś wybory… to ja ciągle mam wolność, ciągle mam wybór. Zawsze mogę zostawić wszystko, zostawić swoje zdanie, swoje nadzieje, oczekiwania, lęki, opory… Mogę zostawić wszystko i powiedzieć „tak”, nawet gdy to nie jest po mojej myśli. Mam wybór.
Bo mogę również kopać się z życiem, ciągle nie zgadzać, wierzgać, szarpać się. Chodzi mi szczególnie o te momenty, kiedy po ludzku niewiele albo nic się nie da zrobić. To jednak ciągle mam wybór. Ciągle jestem wolny. Ciągle mogę powiedzieć „tak” na to, co mnie spotyka, zgodzić się z życiem, z drugim człowiekiem, z zastaną sytuacją.
Lewi robi drugi krok – „wstał”. To jest właściwa postawa wolności. Jako stojący mogę z pewnego dystansu spojrzeć na moje życie, na trudne sytuacje, trudne osoby. Nie chodzi o patrzenie „z góry” i lekceważenie. Chodzi o właściwą perspektywę. Moje serce staje się wtedy wolne i może lepiej decydować, wybierać. Wyobrażam sobie, że kiedy Lewi stał, wreszcie złapał oddech pełną piersią, wyprostował się i został uwolniony z tego, co go do tej pory krępowało – koncentracji na sobie, na gromadzeniu bogactwa, ukrywaniu się przed ludźmi, kurczeniu w sobie i swoistej „samotności”… Stał się człowiekiem wolnym.
I ta wolność dała mu nową perspektywę – ku czemu mnie prowadzi? Lewi poszedł za Jezusem. Odpowiedział na wołanie, które usłyszał. Głos, który zabrzmiał w jego sercu pociągnął go za Jezusem. Bo to ten głos dał mu wolność, więc Jemu tę wolność zapragnął ofiarować. Widać to w przyjęciu, które potem wyprawił.
Wielki Post to dla mnie czas uwalniania, droga do wolności. Przynajmniej ten początek tak to zapowiada. Chcę być wolny. Chcę wstać i być wyprostowany. Chcę iść za Chrystusem jako źródłem mojej wolności. Panie, niech Twój głos wzywający mnie, ciągle brzmi w moich uszach i sercu.