Zejść w głąb

Jonasz zaś zszedł w głąb wnętrza okrętu, położył się i twardo zasnął. Jon 1, 1 – 2, 11 Słowo „zejść” bardzo mnie dziś poruszyło. Bo Jonasz jest w nieustannym schodzeniu. Najpierw zszedł do Jafy i odpłynął statkiem. Potem, kiedy rozszalała się burza, zszedł pod pokład i twardo zasnął. Potem został wyrzucony za burtę i niejako zszedł w głębiny morza i aż do wnętrza ryby. A to całe schodzenie było procesem ucieczki przed Bogiem. Jonasz ucieka przed Bogiem, który pragnie okazać miłosierdzie mieszkańcom Niniwy. W tym dziele ma Mu pomóc Jonasz, który – będąc prorokiem, a więc głosem Boga – miał wzywać do nawrócenia. W Ewangelii również pojawia się słowo „schodzić” (Łk 10, 25...

Czytaj Dalej

Kim jesteś?

A wy za kogo mnie uważacie? Łk 9, 18 – 22 Pytanie Jezusa miało mnie sprowokować do myślenia. Miało przenieść „ciężar” mojej fascynacji Nim z tego, co zewnętrzne, na głębię mego serca. Bo przecież Boga nie da się nigdy w pełni poznać, by móc powiedzieć, kim On jest. Zdaję sobie sprawę z tego, że znam Go bardzo powierzchownie. Widzę to szczególnie wtedy, kiedy On zaczyna mi mówić o krzyżu, cierpieniu, odrzuceniu. Nie moim – lecz dotyczącym Jego. Często jestem jak Piotr, który mówi: Nigdy to na Ciebie nie przyjdzie. Tylko nie zgadzając się na krzyż Jezusa, nigdy nie zgodzę się na swój. Nie zgadzając się na Jego odrzucenie, mojego również nie przyjmę. Będę żył w iluzji i roztrzaskam się na...

Czytaj Dalej

Moje Nain

Potem przystąpił, dotknął się mar, a ci, którzy je nieśli, stanęli. Łk 7, 11 – 17 Młodzieniec był całą nadzieją matki. To jej przyszłość i w pewien sposób gwarancja przeżycia. Bo była wdową i jeśli nie miała rodziny, która by się nią opiekowała, przeważnie przymierała głodem. Dorastający syn był je wsparciem, bo mógł pracować i zarabiać na nich. Tenże syn umarł. Na pogrzebie jest sporo ludzi. Być może płaczą nad jej losem, ale ilu z nich przejmie się jej losem, kiedy już grób zostanie zamknięty? Ilu ją wspomoże? Tego syna noszę w sobie. Uosabia wszystkie moje nadzieje, moją przyszłość, jest tym, co mam najcenniejszego, najwartościowszego. Od niego zależy moje przeżycie – tak, jak przeżycie tej...

Czytaj Dalej

Wrażliwość i odwaga

A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni… J 3, 13 – 17 Ciekawe. To, co ich niszczyło, stało się wybawieniem. To, co ich zabijało, dało im życie. Wąż był przyczyną zagłady – stał się ocaleniem. Podobnie krzyż. Miał być miejscem hańby, a stał się miejscem zbawienia. To, co łączy te dwie sytuacje to wiara. Bez niej ani Żydzi by się nie uratowali, ani my. Bez wiary to wszystko nie ma sensu. Ale jest coś jeszcze, co przez chwilę karmiło moją duszę. Żydzi mają spojrzeć na miedzianego węża. Chciałbym dopisać, że spojrzeć z wiarą – konsekwentnie do tego, co wyżej napisałem – ale w tekście tego nie ma (Lb 21, 4b – 9). Po prostu mają na niego spojrzeć. A po tym… zostają ocaleni. Ma to...

Czytaj Dalej

Kochać okiem

Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własny oku nie dostrzegasz? Łk 6, 39 – 42 Oko chwyta obrazy z rzeczywistości i wprowadza je do serca, a także wyraża na zewnątrz to, co jest w środku mnie. Innymi słowy oko jest zwierciadłem mojej duszy. Jezus pokazuje mi dzisiaj, że to zwierciadło może zostać zawalone przez drzazgę albo belkę. Kiedy o tym pomyślałem, to zobaczyłem, że często miałem na nim całe metry sześcienne drewna, które nie pozwalało mi dobrze widzieć. Ten fragment jest kontynuacją tego, co wczoraj, czyli miłości nieprzyjaciół. Zapytałem siebie więc, czy moje oko potrafi kochać? Czy potrafię kochać moim okiem siebie samego i mojego bliźniego? Inaczej mówiąc: jak patrzę na siebie i moich...

Czytaj Dalej